Choć bramka Yaya Toure na 3-0 w 72. min meczu z Deportivo była ładna, może być uważana za kuriozum. Z 12 poprzednich goli Barcelony ani jednego nie zdobył piłkarz nie wychowany w "La Masia". "Real kupuje, Barca wychowuje" - transparent tej treści wywieszony na Camp Nou znajduje swoje uzasadnienie, ale w obecnej sytuacji jest raczej niestosownym przytykiem. Największy krajowy rywal został pobity w sobotnim Gran Derbi, za rogiem czai się ten zagraniczny. Jose Mourinho, portugalski trener Interu jest pierwszym, zdolnym zrujnować plany Barcelony. Katalonia odlicza wstecz, od dziewięciu. Tyle meczów pozostało drużynie Pepa Guardioli do przekroczenia najważniejszej bariery. Barca chce zatrzymać dwie korony: za mistrzostwa kraju i Puchar Europy. Teoretycznie może nawet przegrać dwa razy, a i tak cel osiągnąć. Porażka na San Siro w półfinale Champions League byłaby do odrobienia w rewanżu na Camp Nou, jedna przegrana w sześciu meczach Primera Division, też drużynie nie zaszkodzi. Po wczorajszym triumfie nad Deportivo trener Barcy ogłosił, że zespół jest jeszcze lepszy niż w poprzednim sezonie. Być może Guardiola chce postraszyć Inter, ale sporo wskazuje na to, że nie jest to tylko gra psychologiczna. Drużyna zgromadziła w La Liga aż 83 pkt i jest już niemal pewne, że do końca pobije wszelkie rekordy. Po 38 spotkaniach, tak niezwykłego przecież poprzedniego sezonu, zgromadziła "tylko" 87 pkt. Tym razem nie dałoby to tytułu mistrzowskiego. Historyczny rekord Realu Madryt (92 pkt z 1997 roku) został ustanowiony, gdy w Primera Divison grały 22 zespoły, a więc każdy rozgrywał o cztery mecze więcej. Teraz poprawi go prawdopodobnie nawet drużyna Manuela Pellegriniego, ale mimo wszystko, nie odbierze już raczej mistrzostwa Barcelonie. Spekulacje prasowe o dymisji, Chilijczyk kwituje słowami: "przyszłość mnie nie obchodzi". Trener Realu chce, by jego drużyna miała na koniec 98 pkt (wywalczyła już 77, może zdobyć jeszcze 21). Dziś gra z Almerią. Po zwycięstwie w Gran Derbi nikt nie usłyszał od Pepa Guardioli nawet słowa o tytule mistrzowskim. Trener Barcy powtarzał, że natura "Królewskich" wymusza na nich walkę do końca, jakby bardzo chciał przekonać do tego swoich piłkarzy. Jego wpływ na drużynę jeszcze raz okazał się wielki - Deportivo zostało starte z powierzchni ziemi. Straciło trzy gole, a powinno przynajmniej dwa razy tyle, - mimo że Guardiola dał odpocząć Busquetsowi, Keicie i Puyolowi, a z kontuzjowanych Iniesty, Ibrahimovica i Abidala skorzystać nie mógł. Zadziwiające jest tylko jedno: dlaczego przed rozstrzygającą końcówką sezonu, w ogóle nie odpoczywa Leo Messi? Znów zagrał 90 minut, choć Guardiola mógł go zdjąć w 68. min przy stanie 2-0. Być może trener ma z Argentyńczykiem jakąś tajną umowę, bo wydaje się kompletnie irracjonalne narażanie jego zdrowia na trzy dni przed derbami Barcelony i na sześć przed starciem z Interem. Chwile odpoczynku dostaje już przecież nawet niezastąpiony Xavi, który wczoraj opuścił boisko na kwadrans przed końcem. Guardiola jednak rację ma zawsze. Jest jedynym trenerem w historii klubu, który wygrał cztery kolejne Gran Derbi. Nikt przed nim nie poprowadził Barcy do dwóch z rzędu triumfów na Santiago Bernabeu. Nikt nie wywalczył w sezonie sześciu trofeów. A na całym świecie nie ma takiego, co wygrałby dwa razy Ligę Mistrzów. Trener Barcy też jeszcze nim nie jest, ale zostały mu do tego trzy kroki (półfinały z Interem i ewentualnie finał na Santiago Bernabeu). Właśnie miejsce decydującego starcia w obronie Pucharu Europy nakręca Guardiolę i Barcelonę. Triumf w twierdzy wielkiego rywala byłby materiałem na najsłodszy rozdział w historii klubu z Katalonii. Barca czuje się silna. Po meczu z Deportivo prezes Joan Laporta przestał gryźć się w język i powiedział oficjalnie, że Victor Valdes powinien zostać wreszcie powołany do reprezentacji Hiszpanii. "Jest najlepszy w lidze" - dodał i niezbyt wielu jest takich, którzy odważyliby się odmówić mu racji. Nie chodzi już o to, czy bramkarz Barcy jest lepszy od Ikera Casillasa i Pepe Reiny, ale na numer 3, zasługuje bezwzględnie. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego