Włókniarz Częstochowa rozgromił w Lesznie miejscową Unią 53-37. Żużlowcy spod Jasnej Góry znaleźli się blisko awansu do półfinałów Speedway Ekstraligi. Na ich tle leszczynianie razili nieporadnością. - To było spotkanie dwóch drużyn, które walczą o medale. Nie jest wcale powiedziane, że z Unią nie spotkamy się jeszcze w kolejnych rundach. My wygraliśmy na wyjeździe i Unia może zrobić to samo, gdy przyjedzie do nas. Obecnie jesteśmy na pewno w lepszej sytuacji niż przeciwnik, ale przerwa przed rewanżem może mieć wpływ na dyspozycję moich zawodników - wyjaśnił Dzikowski. Częstochowianie w niedzielę przewyższali rywala w każdym elemencie żużlowego rzemiosła. Doskonale radzili sobie na starcie, a rzadkie niepowodzenia pod taśmą nadrabiali na dystansie. Kilkakrotnie efektownymi szarżami mijali gospodarzy. Olbrzymią klasę potwierdził Nicki Pedersen. Duńczyk zainkasował 13 punktów, a wtórowali mu Tomasz Gapiński, Lee Richardson i Tai Woffinden. - Naszym atutem była świetna dyspozycja pary Richardson - Gapiński. Ta dwójka w głównej mierze zapracowała na sukces, choć trzeba podkreślić, że pozostali też dołożyli wiele cennych punktów. Wspaniałe było to, że zawodnicy się uzupełniali i w ten sposób nieco słabsza dyspozycja Grega Hancocka nie wpłynęła negatywnie na wynik konfrontacji - skomentował Dzikowski. Rewanż między Włókniarzem a Unią odbędzie się 30 sierpnia w Częstochowie. Faworytami są żużlowcy spod Jasnej Góry. Wypracowanej na wyjeździe przewagi bronić będą zaciekle, a ostrożne wypowiedzi po sukcesie w Lesznie gwarantują, iż nie zlekceważą leszczynian.