Po dwóch tercjach dominujący dotychczas w półfinałowej rywalizacji GKS przegrywał czterobramkowo i jego trener Jan Vavreczka posłał do boju trzy ataki złożone z najlepszych hokeistów, jakich ma. Choć podopieczni Vavreczki robili, co mogli na świetnie dysponowane "Szarotki" nie mogli znaleźć recepty. Tymczasem as ataku górali - Marcin Kolusz urządził sobie rajd w stylu niezapomnianego Walentego Ziętary, czy przedstawiciela pokolenia 80. - Adama Wronki i strzałem w okienko długiego rogu strzelił na 5-0. Za moment Kolusz, a razem z nim trzy tysiące widzów znowu wystrzeliło w powietrze po tym, jak Marcin dobił do pustej bramki krążek po uderzeniu spod niebieskiej Sebastiana Łabuza. W tym momencie żadna siła nie mogła zabrać Podhalu upragnionego finału. Swoje show dał też bramkarz górali - Krzysztof Zborowski, który w 53. Min efektownie złapał krążek po strzale z bliska Michała Woźnicy. "Szarotki" może i mają słabszy skład od tyszan, ale wreszcie zagrały jak przystało na górali: odważnie, z charakterem, ofensywnie, z ciągiem na bramkę. Już w pierwszej minucie groźne strzały oddali Frantiszek Bakrlik i Rafał Sroka. Sporym wzmocnieniem Podhala okazał się powrót po kontuzji najlepszego środkowego nowotarżan - Krzysztofa Zapały. To on wyłożył krążek zza bramki nadciągającemu Marcinowi Koluszowi, który podążył za własnym strzałem z bekhendu i po rykoszecie dosyć szczęśliwie przelobował Arkadiusza Sobeckiego. Drugi gol to zasługa jednego z najlepszych napastników PLH - Milana Baranyk, który poczarował zwodami za bramką tyszan, zasymulował, że będzie podawał, po czym wyjechał przed bramkę i z bekhendu zaskoczył Sobeckiego. Dwa tysiące ludzi ryknęło: "Milan Baranyk!" Przełomową okazała się być 38. min, gdy "Szartoki" w odstępie 28 sekund zdobyły dwie bramki. Najpierw ładny kontratak Frantiszka Bakrlika i Martina Voznika strzałem niemal do pustej bramki wykończył Krystian Dziubiński. Przy tym trafieniu spora zasługa - bramkarza Krzysztofa Zborowskiego, który natychmiast po tym jak sędzia zaczął sygnalizować karę dla Tomasza Proszkiewicza zjechał do boksu, dzięki czemu na lodzie mógł go zastąpić właśnie "Dziubek". Później górale wywalczyli krążek pod bandą w tercji tyszan, a pozostawiony sam przed bramką Piotr Kmiecik strzałem w krótki róg zaskoczył Sobeckiego. Goście próbowali atakować, grać równie agresywnie jak w poprzednim, wygranym przez nich w Nowym Targu 6-2 meczu. Sęk w tym, że naprzeciwko mieli zupełnie innego rywala, który walczył z góralskim charakterem i poświęceniem. Ostatnie minuty kibice oglądali na stojąco. Ich pupile kontynuowali festiwal szybkiego i pomysłowego hokeja, który zapowiada arcyciekawy finał. Wojas/Podhale - GKS Tychy 6-0 (1-0, 3-0, 2-0) Bramki: 1-0 Kolusz (6:09 Zapała), 2-0 Baranyk (20:35 Bakrlik), 3-0 Dziubiński (37:04 Voznik, Bakrlik w przewadze), 4-0 Kmiecik (37:28 Dziubiński, Malasiński), 5-0 Kolusz (47:36 Zapała), 6-0 Kolusz (50:14 Łabuz, Kmiecik). Wojas/Podhale: Zborowski - Dutka, Sroka, Bakrlik (4), Voznik, Baranyk - Sulka, Iviczić, Kapica, Zapała, Kolusz - D. Galant, Łabuz, Kmiecik, Dziubiński (2), Malasiński - Gaj, Bryniczka, Ziętara. GKS Tychy: Sobecki (51. Witek) - Śmiełowski, Gonera, Witecki, Parzyszek (2), Bacul - Jakeszi, Kotlorz(2), Paciga, Garbocz, Proszkiewicz (4) - Majkowski, Mejka, Woźnica, Krzak, Bagiński - Maćkowiak, R. Galant, Wołkowicz. Sędziowali: Paweł Meszyński i Maciej Pachucki. Kary: 6 oraz 8 min. Widzów: 3 tys. Stan play-off: 3-3 i awans Podhala, które miało bonus. CZYTAJ TAKŻE: Kłopoty ze strzelaniem kontra prawdziwa drużyna