INTERIA.PL: Trener Skorża powiedział, że w waszej szatni po meczu wrzało. O co chodziło? Arkadiusz Głowacki, kapitan Wisły: O nic nie chodziło (Arek powiedział to przez zaciśnięte zęby - przyp. red.). Pewnie o tę bramkę z ostatnich sekund, przy której jeden z kolegów się nie popisał? - Wcale nie. Ten gol to bardziej zasługa bardzo dobrego zachowania zawodnika Zagłębia, niż błędu kogokolwiek. Bardziej bym patrzył na kunszt techniczny przeciwnika (David Caiado - przyp. red.) niż na nasze błędy popełnione w tym momencie. Nie chcesz publicznie krytykować kolegi za błąd? - Moim zdaniem nie było żadnego błędu, tylko dobre zachowanie zawodnika Zagłębia. I wszystko w tym temacie. Rozkręcacie się z meczu na mecz. W Lubinie zagraliście o wiele lepiej niż w meczu z Ruchem. - Pewnie dlatego, że była lepsza pogoda (śmiech). A tak naprawdę, to takie mieliśmy założenia, żeby dominować przez cały mecz i starać się strzelać jak najwięcej bramek, choć na pewno były momenty, które mogliśmy lepiej wykorzystać. Ale nie ma co narzekać, bo zgrzeszyłbym narzekając po wygranej na wyjeździe 4:1. Zagraliśmy dobrze, skutecznie, strzeliliśmy cztery gole. Jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa i ze zdobycia trzech punktów. Częściej faulowaliście niż rywal, zarobiliście już sześć żółtych kartek w dwóch meczach. Jeśli utrzymacie takie tempo, to za dwie-trzy kolejki pierwszy z was będzie pauzował. - Ta sprawa ma dwa aspekty. Jednym jest zagrożenie wypełnieniem limitu żółtych kartek. Drugi jest związany z naszą strategią: grać z pełną determinacją, agresją i żądzą zwycięstwa. To dobra droga. Właśnie nią chcemy podążać. Kibice i my życzymy sobie właśnie takiej postawy na boisku. I w ten sposób będziemy podchodzić do kolejnych spotkań. Zamierzamy kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa po obronę tytułu. To jest nasz główny cel! Trener Lesiak miał pretensje do sędziów o uznanie pierwszego gola. - Słyszałem, że być może noga Marcelo była na spalonym. Trudno mi to oceniać. Pewnie eksperci w Canal + widzieli to lepiej. Ale i tak w przekroju całego meczu zasłużyliśmy na zwycięstwo. W drugiej połowie nie graliście już tak wysokim pressingiem jak przed przerwą. Takie były zalecenia trenera? - Mieliśmy kilka wariantów. Oprócz zakładania wysokiego pressingu mieliśmy się ustawiać nieco wyżej naszej bramki i przechwytywać piłki w środku pola. Parę razy udało się to zrobić. Myślę, że powinniśmy lepiej wykorzystywać te sytuacje, zabrakło wykończenia akcji. Nie martwi cię jako kapitana, że Paweł Brożek zaciął się w strzelaniu goli? - Nie widzę żadnego problemu. Paweł świetnie pracuje dla drużyny - ma już trzy asysty, a bramki przyjdą same. Gra dla drużyny i chwała mu za to. Za zdobywanie goli wziął się za to Patryk Małecki. Wymienność w wykonywaniu różnych zadań ma być również naszą zaletą. Rozmawiali w Lubienie: Michał Białoński, Łukasz Piątek