Jak w jeden dzień odmienić oblicze drużyny? To pytanie trzeba zadać Aleszowi Flaszarowi. Oświęcimianie w poniedziałek zagrali bez ikry, a we wtorek prezentowali się o niebo lepiej. Od początku ambitnie zaatakowali, a na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w drugiej minucie worek z bramkami rozwiązał Wojciech Stachura, który zaskoczył Arkadiusza Sobeckiego strzałem z ostrego kąta. - Nie zagraliśmy tak bojaźliwie jak w pierwszym spotkaniu. Szybko strzeliliśmy bramkę i to GKS musiał się męczyć. Szkoda, że nie udało nam się podwyższyć prowadzenia - żałował Waldemar Klisiak. Podrażnieni tyszanie wyrównali trzy minuty później. Majkowski groźnie uderzył z okolic koła bulikowego, Szydłowski sparował krążek, ale wobec dobitki Woźnicy był już bezradny. "Unici" nie przejęli się stratą bramki. Dalej prezentowali otwarty hokej i coraz częściej niepokoili Arkadiusza Sobeckiego, który instynktownie wybronił uderzenia Mariusza Jakubika i Martina Buczka. W 12. minucie gapiostwo oświęcimian zostało surowo ukarane. Tyszanie szybko rozegrali kontratak, który pięknym strzałem wykończył Tomasz Wołkowicz. Minutę później krążek po uderzeniu Majkowskiego zatrzymał się na słupku. Emocji nie brakowało też w drugiej odsłonie. Obie drużyny nie oszczędzały się. Dużo było ostrych starć, trzeszczały bandy, a kości zawodników były wystawione na ciężką próbę. W końcówce drugiej tercji kibice obejrzeli trochę boksu. Pojedynek na pięści stoczyli Martin Buczek i Sławomir Krzak. Po krótkiej wymianie ciosów obaj musieli odsiedzieć po cztery karne minuty. Wcześniej padły dwie bramki, które w dużej mierze były dziełem przypadku. W 24. minucie trzeciego gola dla GKS-u zdobył Adrian Parzyszek. Kapitan tyszan pociągnął z nadgarstka, a krążek po rykoszecie trafił do siatki. Wydawało się, że tyszanie złapali już swój rytm i kolejne bramki będą już tylko kwestią czasu. Tymczasem 33 sekundy później oświęcimianie zdobyli kontaktowego gola. Tomasz Połącarz uderzył z linii niebieskiej, a Sobecki tak niefortunnie odbił krążek, że guma wpadła mu "za kołnierz". To rozochociło podopiecznych Alesza Flaszara, którzy starali się wyrównać. Grali z pomysłem, ale na ich drodze wielokrotnie stanął tyski golkiper, który tego wieczoru nie zaliczył już żadnej wpadki. Tyszanie nie rezygnowali z podwyższenia prowadzenia, bardzo dobrze grali kontratakiem i w kilku przypadkach pod bramką Szydłowskiego aż wrzało. Po strzale Bacula krążek zatrzymał się na słupku, a po uderzeniach Pacigi i Proszkiewicza "Szydło" popisał się fenomenalnymi interwencjami. - Bramkarz musi mieć szczęście, bez niego ani rusz. Trzeba przyznać, że na play-off Zbyszek złapał formę i jest naszą opoką - komplementował swojego kolegę Rafał Twardy. W końcówce spotkania trener gospodarzy postawił wszystko na jedną kartę. Zdjął bramkarza i wprowadził do gry dodatkowego napastnika, jednak nie przyniosło to zamierzonego efektu. - GKS grał agresywnie i utrudniał nam zadanie. Nie udało nam się doprowadzić do wyrównania, ale wydaje mi się, że z naszej postawy możemy być zadowoleni - podsumował Waldemar Klisiak, doświadczony napastnik gospodarzy. Po meczu powiedzieli: Michał Garbocz, napastnik GKS-u Tychy: - Czasem lepiej wygrać w gorszym stylu niż przegrać po pięknej grze. Unia nie miała dzisiaj nic do stracenia. Od początku postawiła nam ciężkie warunki, ale ostatecznie to my zwyciężyliśmy. W rywalizacji prowadzimy 2-0 i mam nadzieję, że w piątek przypieczętujemy nasz awans. Wtedy dopiero zaczniemy myśleć o następnym przeciwniku. Rafał Twardy, napastnik Aksam Unii: - Staraliśmy się grać swoje. Od początku chcieliśmy zaatakować i muszę przyznać, że niewiele nam zabrakło. Szkoda, bo wypracowaliśmy sobie wiele sytuacji strzeleckich, ale znów mieliśmy problemy ze skutecznością. Jan Vavreczka, trener GKS-u Tychy: - Obie strony stworzyły dzisiaj ładne widowisko. Był to typowy mecz walki. Unia zawiesiła poprzeczkę zdecydowanie wyżej niż wczoraj. Mogliśmy wygrać zdecydowanie wyżej, ale moi zawodnicy kilka razy strzelali w słupek i poprzeczkę. Alesz Flaszar, trener Aksam Unii: - Był bardzo dobry i wyrównany mecz. Nie zgodzę się z tym, że GKS był od nas lepszy. Według mnie dopisało im tylko szczęście. Nie ustępowaliśmy im pod żadnym względem. Nic dodać, nic ująć. Dziękuję swoim zawodnikom za ambicje i za walkę do samego końca. Mam nadzieję, że nikt tego już nie będzie kwestionował. GKS Tychy - Aksam Unia Oświęcim 3-2 (2-1, 1-1, 0-0) 0-1 Stachura - Javin (1:04) 1-1 Woźnica - Majkowski (4:29) 2-1 Wołkowicz - Krzak, Bagiński (11:45) 3-1 Parzyszek (23:30, w osłabieniu) 3-2 Połącarz - Cinalski (24:03,w przewadze) GKS Tychy: Sobecki - Gonera, Śmiełowski; Bacul, Parzyszek (2), Paciga - Kotlorz, Jakesz (2); Proszkiewicz, Garbocz, Woźnica - Sokół (2), Majkowski; Wołkowicz, Krzak (4), Bagiński oraz Witecki, Galant i Maćkowiak. Trener: Jan Vavreczka Aksam Unia Oświęcim: Szydłowski - Gallo, Kowalówka; Klisiak, Jakubik (2), Wojtarowicz (2) - Javin (2), Kasperczyk; Modrzejewski, Stachura, Buczek (4) - Połącarz, Cinalski (2); Twardy, Adamus, Szewczyk. Trener: Alesz Flaszar Sędziowali: Dzięciołowski (Bydgoszcz) - Klich, Wieruszewski (obaj Sosnowiec) Kary: 10-14 (w tym 2 min. techniczne) Widzów: 1800 Stan rywalizacji: 2-0 dla GKS-u Radosław Kozłowski, Tychy