W czasie gdy Lampard pokazywał pełnię umiejętności w zwycięskim meczu eliminacyjnym z Chorwacją (4:1), Gerrard leczył kontuzję pachwiny. Powrócił do pierwszej jedenastki powrócił na spotkanie z Kazachtanem na Wembley (5:1), ale duet nie zaprezentował na boisku nic nadzwyczajnego. Przed kolejnym pojedynkiem, na wyjeździe z Białorusią, pomocnik "The Reds" przyznaje, że ciągle szuka porozumienia z zawodnikiem "The Blues". - Ciągle próbujemy, by nasze wspólne występy były jak najlepsze, ale nadal czegoś brakuje, mimo naszej ciężkiej pracy na treningach - oświadczył Gerrard. - Mamy wspaniałego selekcjonera, znakomitą drużynę, z którą możemy osiągnąć bardzo wiele, jeśli tylko będziemy odpowiednio skoncentrowani - dodał. Gerrard zdaje sobie sprawę, że żaden piłkarz nie ma zagwarantowanego miejsca w składzie reprezentacji. - To czy zagramy ponownie z Frankiem zależy od trenera, być może zdecyduje się na inny wariant. Na pewno nie będę miał o to do niego pretensji - stwierdził. Mimo bardzo udanego startu eliminacji i kompletu punktów w grupie 6. pomocnik FC Liverpool stara się nie wpadać w euforię. - To dopiero początek, przed nami jeszcze wiele przeszkód, jedną z nich będzie w środę reprezentacja Białorusi. Wiemy, że to będzie dla nas trudny test, ale jesteśmy gotowi i wiemy jak mamy zagrać, by po czterech meczach mieć na koncie cztery zwycięstwa - ocenił. Gerrard nie ukrywa również zawodu z powodu zachowania angielskich fanów, którzy podczas spotkania z Kazachstanem gwizdali i buczeli na Ashleya Cole'a. - Jeśli to się będzie powtarzać, może źle wpłynąć zarówno na jego grę zarówno jego, jak i całej drużyny - podkreślił. - Ashley to silny psychicznie zawodnik, z pewnością sobie z tym poradzi - zakończył.