Sytuację w obozie naszych południowych sąsiadów komplikują urazy napastników. W poniedziałek nie zagrał Milan Baros, a w 43. minucie kontuzji nabawił się Jan Koller. Napastnik Aston Villi ma być już jednak zdrowy na następne spotkanie z Ghaną. Dla podopiecznych Karla Bruecknera mecz z USA był de facto debiutem w finałach piłkarskich MŚ. Wcześniej występowali oni pod szyldem Czechosłowacji, ostatni raz w 1990 roku we Włoszech. Spotkanie rozpoczęło się wyśmienicie dla naszych południowych sąsiadów. W piątej minucie Rosicky (jego występ stał pod znakiem zapytania) znalazł na prawym skrzydle Zdenka Grygerę, a ten dośrodkował wprost na głowę Kollera. Amerykanie odpowiedzieli w 28. minucie uderzeniem Claudia Reyny, po którym piłka trafiła w słupek, ale potem zaczął się popis Rosickiego, który został wybrany piłkarzem meczu. Pomocnik, który w nowym sezonie będzie bronił barw Arsenalu Londyn, najpierw popisał się precyzyjnym uderzeniem z dystansu, a potem przeprowadził rajd, po raz drugi pokonując w tym meczu Kaseya Kellera. Czech miał jeszcze jedną okazję, ale w 68. minucie na drodze do jego szczęścia stanęła poprzeczka. Amerykanie, którzy liczyli, że w tych mistrzostwach odegrają jakąś rolę, opuszczali stadion w Gelsenkrichen ze spuszczonymi głowami, podobnie jak przed kilkoma dniami reprezentanci Polski. <a href="http://ms2006.interia.pl/mecz?mecz=198579">Zobacz opis meczu USA - Czechy</a> <a href="http://ms2006.interia.pl/galerie/galerie?galId=6847">Zobacz galerię z meczu USA - Czechy</a>