"Jestem w Paryżu już po raz jedenasty, bo sześć razy graliśmy z Marcinem w Roland Garros i cztery w hali Bercy. Kiedyś zwiedzaliśmy więcej. Marta do tej pory zwiedza, a ja głównie jeżdżę na korty na treningi i wracam wieczorem. Ona w tym czasie chodzi po mieście, ale za to razem byliśmy w kinie, nawet dwa razy" - powiedział PAP Mariusz Fyrstenberg, który w deblu na stałe gra z Marcinem Matkowskim. "W tym roku korzystamy z uroków Pół Elizejskich, dzięki lokalizacji hotelu, który jest w samym centrum. Jest tu mnóstwo muzeów, knajp, kawiarni czy właśnie kin. Jeśli chodzi o zwiedzanie, to Mariusz po treningach i meczach nie ma już na to sił, więc go nie wyciągam. Ja sama chodzę dużo po galeriach. Znam dobrze Paryż, bo jestem tu po raz piąty. W tym roku byłam w Muzeum d'Orsey, po raz pierwszy, no i widziałam wystawę poświęconą Ivesowi Saint-Laurentowi" - dodała Marta. Tradycyjnie uczestnicy Roland Garros mogli dokonać wyboru spośród kilku hoteli proponowanych przez organizatorów. Pozostałe były zlokalizowane w pobliżu Wieży Eiffla. "Byliśmy razem pod Wieżą Eiffla, no i w Luwrze, ale akurat był zamknięty, bo to był poniedziałek. Namawiam też Mariusza na rejs po Sekwanie, ale wciąż się opiera. Były też inne pomysły, ale raczej trudno je realizować wspólnie w trakcie turnieju" - powiedziała Marta. "Ale właściwie można powiedzieć, że byliśmy prawie razem. Z reguły zabieram aparat i robię zdjęcia, a po powrocie do pokoju pokazuje Mariuszowi. W ten sposób uczestniczy w zwiedzaniu miasta. On jest tutaj w pracy i ja to rozumiem. Zresztą zaraz po śniadaniu wychodzi na korty i widzimy się z powrotem koło godz. 19, albo w trakcie meczu. Rozumiem, że po całym dniu na kortach chce się położyć i odpocząć" - dodała. Obydwoje lubią włoską kuchnię, a wieczorami odwiedzali głównie restauracje w bocznych uliczkach odchodzących od Pól Elizejskich. W kinie obejrzeli "Robin Hooda" i "Brookies Finest". "Obecność Marty na turniejach mnie nie rozprasza. W końcu mnie na siłę nigdzie nie wyciąga. Poza tym ostatnio podliczyliśmy nasze starty i wyszło, że jak ona jest, to wyniki są lepsze. Jak widać potrafi się zająć sobą, a przy tym zrobi zdjęcia i je pokazuje mężowi. Nawet ostatnio doradza Marcinowi, żeby się ustatkował, ale nie wierzę, żeby do tego doszło zbyt szybko" - powiedział Fyrstenberg. Jego żona na początku roku zrezygnowała z pracy w jednym z banków i teraz prawie zawsze razem podróżują na turnieje. "Trochę więcej czasu możemy spędzać razem, na razie przynajmniej. I rzeczywiście od marca jestem praktycznie na każdym turnieju, choć dalej pewnie tak nie będzie, bo są różne obowiązki domowe inne sprawy też. Mamy specyficzne życie, ciągle na walizkach, dlatego jedno musi zrezygnować z czegoś dla drugiego. W ten sposób tworzymy jakąś namiastkę domu" - powiedziała Marta. "W jednej sprawie mamy jednak sporą różnicę poglądów. Marta uwielbia Manhattan, a ja wolę żyć gdzieś w lesie. Ustaliliśmy już jednak, że tym razem podczas US Open nie zamieszkamy na Manhattanie, tylko w spokojniejszej okolicy" - powiedział Mariusz. "Za to obydwoje bardzo lubimy Indian Wells, ze względu na położenie tego miejsca i jego charakter. Mariusz lubi grać w golfa, więc jak mu nie pójdzie na korcie, to idzie na jedno z licznych pól. To chyba nasz ulubiony turniej. Lubimy też Portugalię" - podkreśliła Marta, której Mariusz oświadczył się w Estoril. "Ostatnio tam byliśmy chyba w 2006 roku, a szkoda, bo podoba mi się to miejsce i miło je wspominam. Niestety próbuję go namówić, by znów tam zagrał z Marcinem, ale bezskutecznie" - dodała. Małżeństwo Fyrstenbergów co roku spędza urlop, najczęściej zaledwie tygodniowy, na przełomie listopada i grudnia, czyli po zakończeniu sezonu tenisowego. "Wszystkim się wydaje, że podróżując po świecie mamy całoroczne wakacje, ale tak nie jest. Zawsze z utęsknieniem czekam na grudzień i tydzień bez rakiet. Ostatnio byliśmy na Dominikanie, a wcześniej w Egipcie. Niestety, choć chciałbym czasem w zimie pojeździć na nartach, to nie jest to bezpieczne, więc z tego rezygnuję" - dodał Mariusz, który występ deblowy w Roland Garros zakończył we wtorek w ćwierćfinale. We wtorek Polacy przegrali z Czechem Lukasem Dlouhym i Leanderem Paesem z Indii 1:6, 3:6. W Paryżu rozmawiał Tomasz Dobiecki