Za co? Za czerwoną kartkę, którą ujrzał w mecz z Vojvodiną Nowy Sad. "Manu" wyleciał z boiska za dyskusje z arbitrem. - Masz grać, a nie sędziować - krzyczał na podopiecznego, kiedy ten zszedł z placu gry. Arboleda wiedział, że głupio zrobił, bo opuścił tylko głowę i pokornie wysłuchał kazania trenera. Zresztą koledzy piłkarza też potępili jego zachowanie. - Nie powinien w ten sposób osłabiać zespołu. Nie dość, że graliśmy w potwornym upale, to jeszcze przez to musieliśmy się więcej nabiegać. Sił mogło nie wystarczyć - komentował Tomasz Bandrowski. Smudę wręcz krew zalewa, kiedy któryś z podopiecznych wdaje się w pyskówki podczas meczu. Nie mógł sobie darować, że musi kończyć sparing w niepełnym składzie. Co prawda, zdarzyło się tak i wcześniej podczas obozu w Turcji, ale Marcin Zając dostał wówczas dwie żółte kartki i to niesłuszne. - My mamy być zespołem grającym w piłkę, a nie stadem rozkapryszonych gwiazd, które tylko dyskutują - argumentował.