Jeszcze nim rozpoczęło się pierwsze spotkanie Final Four dowiedzieliśmy się, że ogromny zaszczyt spotkał szefa Polskiej Ligi Koszykówki, Krzysztofa Koralewskiego. Były międzynarodowy sędzia mianowany został komisarzem meczu Maccabi Tel Awiw. To jedyny polski akcent w najważniejszym w tym roku turnieju finałowym koszykówki klubowej mężczyzn. Hala Bercy na zewnątrz tonęła w tym czasie w słońcu i żółci barw kibiców Maccabi. Trudno opisać wrzawę, jaką urządzili oni, gdy ich zespół wybiegł na parkiet w czasie rozgrzewki przed konfrontacją z mistrzami Rosji. Trener Pini Gershon pogwizdywał i puszczał oko do przyjaciół, ale widać było, że jest ogromnie spięty. Wiedział o co toczy się gra. Dwadzieścia lat oczekiwania na wygrany Final Four... Rosjanie powitani zostali burzą gwizdów. Ich fanów w Bercy zjawiła się zaledwie garstka, więc mogli liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Skupieni przygotowywali się do meczu. Około dziesięciu tysięcy widzów z Izraela szalało przy laserowym wstępie do gry. I zaczęło się! Jump zespołu Van Halen, Wild Wild West Willy'ego Smitha. Istne szaleństwo w Bercy. Maccabi: Arriel McDonald, Anthony Parker, Nadav Henefeld, Tal Burstein, Nate Huffman. CSKA: Vladan Alanovic, Igor Kudelin, Andrej Pietrenko, Gintaras Einikis, i Andrej Kirilenko. To pierwsze piątki obu zespołów. Pierwsze punkty w meczu zdobył Huffman, ale Einikis odpowiedział 5 punktami z rzędu, w tym trójką. Kirlienkę krył blisko 10 cm. niższy Parker i nie bardzo radził sobie z Rosjanami (6:10 w 5 minucie). Gdy za trzy trafił Sharp (11:10 dla Maccabi), trener Tichonienko poprosił o czas. Rosjanie na moment odzyskali prowadzenie, ale końcówka kwarty należała już do rywali. Bardzo efektownym wsadem zaczął Parker drugą kwartę (23:19), a Huffman górował nad mało ruchliwym Einikisem (26:19). Za moment z dystansu trafił McDonald i gracze z Izraela uciekali bezradnym rywalom (29:19). Kontrolowali grę (33:24 w 15. minucie). Na dodatek Rosjanie nie trafiali wolnych. Dopiero Kirilenko i Pietrienko obudzili partnerów, tak, że ci w 17. minucie przegrywali tylko 32:33 i znowu byli w grze. Ba, po rzucie Domaniego już prowadzili (34:33). Maccabi przestało trafiać. Brylował Kirilenko (14 punktów) i tę kwartę Maccabi przegrało 8 punktami. Mocnym uderzeniem zaczęli Rosjanie drugą połowę, prowadząc 49:37, najwyżej w meczu. Nie do zatrzymania był Kirilenko, ale Parker, widział, że robi się nieciekawie (44:49). Pociągnął partnerów i ci w 25. minucie wrócili do gry, przegrywając już tylko 46:49. trener Tichonienko wściekły tłumaczył podopiecznym, że muszą skuteczniej bronić. Arriel McDonald wolnymi doprowadził do remisu (49:49), a za moment faulowany w kontrze Parker trafił, dając ponownie prowadzenie Maccabi (51:49). Na trybunach zawrzało, kibice w żółtych strojach oszaleli ze szczęścia. Punkty z wolnych zdobywał Gur Shelef, a McDonald kolejny raz trafił z dystansu (56:50 w 29. minucie). Po raz kolejny gracze Maccabi pokazali, że w trzeciej kwarcie gubią rywali, grając bardzo agresywnie w defensywie i z kontry w ataku. Dramat Rosjan trwał. W tej kwarcie zdobyli zaledwie 9 punktów, przy 23-punktowej zdobyczy rywali! Trudno było sądzić, że Rosjanie odrobią straty, tym bardziej, że kwartę zaczął od rzutu z dystansu szalejący na parkiecie McDonald (63:52). Po trójce Marka Briskera było już 70:56, a Rosjanie sprawiali wrażenie zupełnie bezradnych, mimo wielu uwag w czasie przerw ze strony trenera Tichonienki. Wprawdzie w końcówce CSKA odrabiało straty, ale czasu na to było stanowczo za mało. Sensacji w hali Bercy nie było. Przynajmniej w tym meczu. Maccabi Tel Awiw - CSKA Moskwa 86:80 (21:19, 16:24, 23:9, 26:28) Punkty: Maccabi: Henefeld 16, Huffman 15, Parker 17, Burstein 0, McDonald 17, oraz Brisker 5, Sharp 6, Shelef 8, Curcic 2. CSKA: Kudelin 0, Alanovic 0, Einikis 11, Kirilenko 23, Pietrenko 6 oraz LaRue 5, Morgunow 15, Fietisow 9, Domani 9, Padius 2. Jacek Bartlewicz, Paryż