<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-hiszpania-primera-division,cid,658,sort,I">Primera Division - Wyniki, tabele i strzelcy ligi hiszpańskiej. Kliknij tutaj!</a> Odnosząc szesnaste z rzędu ligowe zwycięstwo, piłkarze Barcelony pobili 50-letni rekord Realu Madryt. Przed meczem z Barceloną, napastnik Atletico Madryt Sergio Aguero zapowiadał, że jego zespół jedzie do Katalonii po trzy punkty. "Kto nie wierzy w zwycięstwo na Camp Nou, niech w ogóle nie wsiada na pokład samolotu do Barcelony!" - odgrażał się popularny Kun. "Kluczowy będzie moment tuż po odbiorze piłki - trzeba ją natychmiast zagrać w wolny sektor boiska, bo w innym wypadku szybko przejmą ją rywale" - tłumaczył z kolei swój pomysł na powstrzymanie Barcelony trener Atletico, Quique Flores. Pomysły jednak to jedno, a boiskowa rzeczywistość - coś zupełnie innego. Chociaż goście z Madrytu ambitnie rozpoczęli mecz, to zupełnie nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką Victora Valdesa. Tymczasem "Barca" już w piątej minucie dała "Colchoneros" pierwsze ostrzeżenie. Leo Messi dopadł do prostopadłego podania Xaviego i pomknął na bramkę, ale na szczęście dla Atletico sędzia dopatrzył się spalonego. Arbiter nie mógł mieć jednak żadnych zastrzeżeń do kolejnej akcji Argentyńczyka. Tym razem Leo dostał piłkę około 20 metrów od bramki Davida de Gei, balansem ciała zwiódł obrońców Atletico i uderzył sprytnie lewą nogą. Bramkarz gości wyciągnął się jak struna, ale po chwili mógł tylko ze smutkiem sięgnąć po piłkę do siatki swojej bramki. Na powtórkę z rozrywki wystarczyło poczekać kilkanaście minut. Messi wpadł w pole karne Atletico i bezbłędnie posłał piłkę między nogami bramkarza gości. Po tych dwóch ciosach Argetyńczyka, Atletico nie zdołało się już podnieść. Raptem jeden rzut rożny i trochę rozpaczliwa indywidualna akcja Aguero była wszystkim, co wywalczyli goście w pierwszej połowie starcia na Camp Nou. W drugiej części meczu miało być znacznie lepiej, a pomóc w odwróceniu losów spotkania miał przede wszystkim wprowadzony po przerwie na boisko Diego Forlan. Urugwajczyk pokazał się z dobrej strony już siedem minut po wejściu na plac gry. Forlan znalazł się w polu karnym Barcelony, doskonale odegrał piłkę do Tiago, a ten huknął ile sił w nodze na bramkę Victora Valdesa. Bramkarz "Barcy" odprowadził piłkę wzrokiem i ta zmierzała do siatki, ale... od czego jest Gerard Pique? Stoper "Dumy Katalonii" wybił futbolówkę głową z linii bramkowej, ratując swój zespół! Atletico uwierzyło przez chwilę, że może zagrozić bramce Valdesa i znowu groźnie zaatakowało. Tym razem strzału próbował dobrze usposobiony Forlan, ale piłka po jego uderzeniu poszybowała wysoko ponad bramką gospodarzy. Po kwadransie gry w drugiej połowie wszystko wróciło do normy - na Camp Nou znowu niepodzielnie rządziła Barcelona. Piłkarze Pepa Guardioli w swoim stylu wymieniali błyskawiczne precyzyjne podania po ziemi, a po jednej z ich koronkowych akcji hat-tricka skompletował Messi. Argentyńczyk najpierw wyłożył piłkę Davidovi Villi, snajper reprezentacji Hiszpanii kopnął wprost w bramkarza, ale po chwili jego strzał dobił Messi. Po zwycięstwie nad Atletico, Barcelona ma już 10 punktów przewagi nad Realem Madryt, ale "Królewscy" swój mecz rozegrają dopiero w niedzielę. Ich rywalem na Santiago Bernabeu będzie Racing Santander.