Z tego powodu Lotos musiał się rozstać z kilkoma zawodniczkami. W 1/8 finału gdynianki zmierzą się z obrońcą trofeum Spartakiem Moskwa. Kwota zostanie przeznaczona nie tylko na wyjazd zespołu do Moskwy, ale też organizację spotkania w Gdyni - między innymi zapewnienie gościom noclegu w komfortowych warunkach. Szefowie Lotosu przyznają, że szanse na awans do ćwierćfinałów są znikome, ale nie zamierzają oddawać meczów walkowerem. - Zdajemy sobie sprawę, że szanse na wyeliminowanie Spartaka mamy iluzoryczne, ale nie wszystko da się przecież przeliczyć na pieniądze. Można oszczędzić tę kwotę i oddać mecze walkowerem, ale ta droga wiedzie w ślepy zaułek. Istotny jest nie tylko sam wynik, ale wizerunek klubu. Na prestiż Lotosu pracowaliśmy latami - powiedział dyrektor ds. marketingu gdyńskiego klubu Marcin Kicior. Gdynianki przegrały z Rosjankami oba mecze w grupie D - w Moskwie 60:85, a we własnej hali 70:77. Ponowne trafienie na faworyta Euroligi wynika z faktu, że Spartak z kompletem 10 zwycięstw został sklasyfikowany na pierwszym miejscu w rankingu 16 ekip, które awansowały do play off, a Lotos zajął ostatnią pozycję. Pierwsze spotkanie zaplanowano 2 lutego w Moskwie, rewanż odbędzie się trzy później w Gdyni. W tej fazie gra się do dwóch zwycięstw. - Zajęcie ostatniego miejsca w grupie nie przynosi nam splendoru, ale ważne jest to, że pomimo pewnych kłopotów, awansowaliśmy znowu do fazy play off. Na pewno nie poddamy się. Przecież w konfrontacji z Frisko Sika Brno nikt nie dawał nam większych szans, tymczasem młody zespół, po personalnych zmianach, ograł faworyzowane Czeszki. Konfrontacja z tak klasową drużyną, jak mistrzynie Euroligi, będzie dla nas kolejną znakomitą szkołą basketu - dodał.