Gol zdobyty przez Samuela Eto'o odwrócił losy paryskiego finału z Arsenalem. Ronaldinho zagrał wtedy słabszy mecz, ale dopiero po czasie można było ocenić, że był to początek zmierzchu ówczesnego króla futbol. W sezonie 2005-2006 Ronaldinho osiągnął taką formę, że zdawało się nie do pojęcia, by przez dekadę, ktoś zajął jego miejsce na tronie. Już pół roku później wybuchł wielki konflikt dwóch megagwiazd. Eto'o obraził się na Franka Rijkaarda i odmówił wyjścia na boisko w końcówce ligowego meczu, a Ronniemu wyrwała się uwaga, że powinien bardziej niż o sobie, pomyśleć o Barcelonie. Samu zareagował jak wulkan. Faktycznie Ronaldinho, który większość czasu spędzał wtedy nie na treningach czy meczach, ale w nocnych klubach lub na kampaniach promocyjnych, był najgorszą osobą do zwracania uwagi Kameruńczykowi. Prasa w Katalonii pisała jednak, że to Eto'o podkłada bombę w szatni zespołu, i to on będzie musiał odejść. Samuel wytrwał jednak w Barcelonie dłużej niż Ronnie - zostając bohaterem niedawnego finału Champions League w Rzymie. Ronaldinho wycierał wtedy w Milanie ławkę rezerwowych. Dziś starzy kumple, niekumple, którzy dokonali razem tak wiele, staną przeciw sobie. Wymieniony na Ibrahimovica Eto'o zdobył już dla Interu dwa oficjalne gole, ale drużyna Jose Mourinho żadnego z tych meczów nie wygrała. Letnimi transferami Portugalczyk miał stworzyć w klubie Morattiego nową jakość, tak by mógł on liczyć się poważnie w Champions League. Ale na inaugurację drużyna zaliczyła falstart z Bari, teraz ma ją odmienić sprowadzony z Madrytu Wesley Sneijder. Tyle, że ten właśnie gracz Realu w Champions League nigdy nie odmienił. Zbawicielem Milanu ma być za to brazylijski duet Pato - Ronaldinho. W meczu ze Sieną na inaugurację Serie A funkcjonował genialnie. Milan, który w okresie przygotowawczym zaliczył serię zawstydzających wyników, wygrał na wyjeździe 2:1. Nie to było jednak wydarzeniem, ale dobry występ byłego maga, który przecież wciąż ma przed sobą lata najlepsze dla piłkarza. Zmuszony przez Berlusconiego Ronaldinho przyrzekł kolegom, że będzie się sportowo prowadził, reszty ma dokonać jego uśpiony talent i MilanLab. Dziś dla obu byłych kumpli z Barcy pierwszy, wielki egzamin. Godzina rozgrywania włoskiego hitu została tak dobrana, by storpedować start madryckiej superprodukcji z Ronaldo, Kaką, Benzemą i Xabim Alonso. Kiedy Real skończy pierwszą połowę meczu z Deportivo, na San Siro wyjdą Eto'o i Ronaldinho. Wiele razy razem napsuli krwi królewskim, dziś mają szansę zaburzyć wielki szum wokół oficjalnego startu nowej drużyny Florentino Pereza. DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU Czytaj także: "Ronaldinho przysiągł, ja mu wierzę"