Kibice "albicelestes" w ciągu kilku dni przeżyli takie emocje, jak polscy, ale w odwrotnej kolejności. W sobotę mogli być usatysfakcjonowani domowym zwycięstwem nad Wenezuelą 4:0, by następnie rwać sobie włosy z głowy po katastrofie w La Paz. To jest pierwsza porażka Maradony w roli selekcjonera Argentyny i nie usprawiedliwia jej nawet czerwona kartka jaką w 63. minucie ujrzał Angel di Maria. W tym momencie gospodarze prowadzili już bowiem 4:1. Lekkim usprawiedliwieniem może być fakt, że spotkanie rozegrane zostało na wysokości 3600 m nad poziomem morza, do czego Boliwijczycy są przyzwyczajeni. Skutecznością w ekipie gospodarzy popisał się Joaquin Botero, który trzy razy pokonał bramkarza rywali. Boliwia - Argentyna 6:1 (3:1) Bramki: Martins (11.), Botero (34., karny, 54., 66.), Da Rosa (45.), Torrico (87.) - Lucho Gonzalez (25.). Boliwia: Carlos Arias - Luis Gatty Ribeiro, Juan Manuel Pena, Ronald Rivero, Abdon Reyes (54. Ignacio Garcia) - Leonel Reyes, Ronald Garcia (79. Walter Flores), Didi Torrico, Alex da Rosa (69. Mauricio Saucedo) - Joaquin Botero, Marcelo Martins. Argentyna: Juan Pablo Carrizo - Javier Zanetti, Martin Demichelis, Gabriel Heinze, Emiliano Papa - Luis Gonzalez (69. Marcos Angeleri), Javier Mascherano, Fernando Gago, Maximiliano Rodriguez (57. Angel di Maria) - Carlos Tevez (75. Daniel Montenegro), Lionel Messi. Sędziował Martin Vazquez (Urugwaj). Czerwona kartka - Di Maria (63.); żółte: Papa, Reyes, Da Rosa, Torrico, Gatty. Widzów 45 000.