Do zdarzenia doszło na posesji Dylewicza, kiedy jego pies zaczął się gryźć z psem sąsiadów. Zawodnik próbował je rozdzielić i wtedy został ugryziony przez jednego z czworonogów. - Rany szarpane, a takie powstają w przypadku pogryzienia przez psa, goją się zdecydowanie gorzej niż rany cięte. Filipowi trzeba było założyć szwy wewnętrzne na poprzecinane mięśnie. Na szczęście ścięgna nie zostały uszkodzone - powiedział masażysta sopockiego zespołu Aleksander Walda. Dylewicz wznowił co prawda treningi, ale trenerzy uznali, że nie ma sensu ryzykować i nie wystawili go do gry w spotkaniu przeciwko AZS. - Wiadomo, że na treningu wszyscy mają baczenie na jego uraz, bo koledzy z zespołu nie chcą zrobić mu krzywdy. Realia meczowe są jednak trochę inne. W boiskowej walce nikt przecież nie będzie kalkulował i stosował wobec Filipa taryfy ulgowej. W najbliższym niedzielnym spotkaniu z Kotwicą Kołobrzeg Dylewicz powinien wrócić do gry - dodał Walda. To drugi uraz koszykarza Trefla w tym sezonie. Wcześniej silny skrzydłowy sopockiego zespołu skręcił staw skokowy. Dłużej niż Dylewicza potrwa natomiast pauza innego zawodnika Trefla Slobodana Ljubotiny, który w grudniu przeszedł zabieg artroskopii kolana. Serbski center przechodzi rehabilitację i na boisko pojawi się nie wcześniej niż za dwa tygodnie.