- Zawaliłem pierwszą straconą przez nas bramkę, choć wydaje mi się, że sędzia też popełnił błąd, bo był spalony. Z wszystkich w tym momencie uszło powietrze - stwierdził bramkarz Liverpool FC po przegranym 1:3 spotkaniu z Finlandią w eliminacjach mistrzostw Europy. W 54. minucie Dudek tak niefortunie wybijał piłkę, że trafił nią w Joonasa Kolkkę. Futbolówkę przejął Jari Litmanem i posłał do siatki. - W sobotę na pewno nie było dobrze. Wydaje mi się, że było to konswkewencją naszej gry w pierwszej połowie. Trener, człowiek obdarzony wielkim autorytetem i doświadczeniem, nie ma łatwej roboty. Naprawdę bardzo ciężko jest pobudzić nas mentalnie, wyzwolić jakieś rezerwy, które być może tkwią w tym zespole. Kiedy nie idzie trudno jest nam się zmobilizować. Po pierwszej staconej bramce odeszła nas chęć do grania, czego konsekwencją był rzut karny i bramka na 0:2. Arek Głowacki zobaczył też czerwoną kartkę, co było najsurowszą karą, jaka mogła nas spotkać i było praktycznie po meczu - dodał. Zmiana w sposobie gry biało-czerwonych nastąpiła dopiero w tym momencie. - Finowie zaczęli utrzymywać się przy piłce i grali nam na nerwach. Wtedy dopiero pokazaliśmy tę złość, która powinna nam towarzyszyć od pierwszych minut. W sobotę zabrakło nam przede wzystkim agresywności, o którą trener prosił, bo dyscyplina taktyczna była, trzymaliśmy swoje pozycje, może za dużo nie kreowaliśmy z przodu, ale z tyłu było w miarę dobrze - powiedział Dudek. Piłkarz wie, że swoją postawą daje argumenty coraz większej liczbie ktytyków. - Nie gram w swoim klubie i to się łączy z krytyką dziennikarzy. Jakby na złość sobie, a ku ich uciesze sprokurowałem pierwszą bramkę i gdzieś tam widziałem szyderczy uśmiech niektórych dziennikarzy - stwierdził. <a href="http://sport.interia.pl/gal?photoId=290348&tytulGal=Litmanen+katem+Polak%F3w%21&galId=7396&nr=1">Zobacz galerię zdjęć z meczu Polska - Finlandia</a> Paweł Pieprzyca, Andrzej Łukaszewicz; Bydgoszcz