"Przed wylotem do Australii powiedziałem Krzyśkowi: drogi przyjacielu, masz wszystko - fantastyczne umiejętności: technikę, uderzenie, tylko musisz boksować i jeszcze raz boksować. Jeśli w głowie Krzyśka zaskoczy odpowiedni trybik, to polska machina (Green ma przydomek "Green Machine" - Zielona Maszyna) ruszy i nie będzie kłopotów ze zwycięstwem" - powiedział Skrzecz, który pomagał głównemu szkoleniowcowi Fiodorowi Łapinowi w przygotowaniach Włodarczyka przed wylotem na antypody. 30-letni Włodarczyk był czempionem IBF w junior ciężkiej, a od półtora roku do niego należy pas federacji WBC. W środę będzie go bronił po raz trzeci. "Green to nie ta sama klasa, co Włodarczyk. Podczas tarczowania widzę, z jaką dokładnością, z jaką precyzją bije Krzysiek. To najwyższa półka. Australijczyk boksuje chaotycznie, a jego słabości obnażył niedawno Amerykanin Antonio Tarver. Zbił go strasznie" - ocenił Skrzecz, wicemistrz olimpijski z Moskwy (1980 rok). Skrzecz przekonuje, że sportowo dużo lepszy jest Polak, ale ma też pewne obawy. "Podkreślam, że Krzysiek jest bardzo dobrym pięściarzem. Najważniejsza w jego przypadku jest głowa, oby nie powtórzył stylu np. z ostatniej potyczki z Portorykańczykiem Francisco Palaciosem. Bo jeśli popełni ten sam błąd, to rywal go zajedzie. Oczywiście, widzę też inne zagrożenia, bo przecież Green jest u siebie, w Perth jest niezwykle popularny i będzie miał za sobą kilka tysięcy fanów, a poza tym ta jego prawa ręka. Jest niebezpieczna, często jej używa" - stwierdził. 54-letni Skrzecz (znakomitym pięściarzem był też jego brat Grzegorz), wicemistrz świata i Europy, jako zawodnik nie rywalizował z Australijczykami. "Jakoś z żadnym nigdy się nie spotkałem. Na mecze towarzyskie, w przeszłości bardzo popularne, tam nie lataliśmy, bo za daleko. Wierzę, że będę miał teraz pierwsze pozytywne skojarzenia z tym krajem, jeśli chodzi o boks, po zwycięstwie Włodarczyka" - zakończył.