Od początku mecz był taki, jakiego się spodziewano. To była walka jak w bokserskim ringu, ale nie w sensie uderzeń w twarz. Zwycięzca zgarniał wszystko - przegrany pozostawał w głębokim cieniu. Tak można porównać różnicę między grą w Lidze Mistrzów i Pucharze EHF. I to obciążenie było widać po obu zespołach. Goście zaczęli od prowadzenia 2:0, ale potem Karol Bielecki obijał słupki, a w kieleckiej bramce zaczął koncert Marcus Cleverly. W pierwszej połowie odbił 9 na 20 rzutów i do szatni schodził ze świetną skutecznością 45 procent! Kielczanie na pierwsze prowadzenie wyszli w 10. minucie, ale dopiero w 18. wygrywali dwoma golami - 8:6. Swoje w niemieckiej bramce odbił Goran Stojanović, którego pojawienie się miedzy słupkami było małym zaskoczeniem. Ostatnio leczył poważną kontuzję i więcej ogrania mają pozostali dwaj bramkarze "Lwów". Tylko momentami atmosfera się rozluźniała, gdy Krzysztof Lijewski gawędził przy linii z Bogdanem Wentą i popijał z butelek drużyny przeciwnej. Albo gdy Karol Bielecki przypadkiem zahaczył Mateusza Zarembę i ten wyrżnął jak długi, a Karol musiał przepraszać przy ogólnej wesołości... W 23. minucie kielczanie mieli już trzy gole przewagi po bramce Piotra Grabarczyka. Kołowy kieleckiej siódemki to specjalista od gry w obronie i bardzo rzadko zdobywa gole. Dla kibiców jego trafienia to zwykle znak, że powinno być dobrze. Ale w takim meczu nie można czarować tylko walczyć i grać na najwyższym poziomie. Niemcy nie odpuszczali ani na moment. Szybko doszli na jedno trafienie, ale prawdziwe turbo włączyli na początku drugiej połowy. Ekspresowo rzucili trzy gole z rzędu i prowadzili 14:13. W 42. minucie "Lwy" wygrywały 19:17. To był trudny moment. Wenta wpuścił do bramki Sławomira Szmala, a trener gości Lijewskiego i Bieleckiego. "Kasa" obronił Karola i dwa kolejne rzuty, "Lijek" stracił piłkę i znów był remis. W 48. minucie w nieco ponad minutę Kielce zdobyły trzy gole po kontrach, z których dwie zaczął walczący niesamowicie w obronie Tomasz Rosiński. I to był ten moment, który dał im kopa. Dwubramkowe prowadzenie nie utrzymało się długo, bo teraz Niemcy poczuli nóż na gardle. Cztery minuty przed końcem Lijewski doprowadził do remisu po 25. Ciężar gry gospodarzy wziął na siebie Chorwat Denis Buntić i dwukrotnie dawał kielczanom prowadzenie. Ale na nic. Minutę przed końcem Henning Fritz obronił rzut Rosińskiego i przy remisie 27:27 Niemcy mieli 55 sekund na rozegranie ostatniej akcji. Po 25 sekundach ich trener poprosił o czas. Było jasne, że będą grać do końca. 19 sekund przed końcem "Kasa" obronił rzut "Lijka" i piłkę przejęli kielczanie mając 16 sekund na decydującą akcję... O czas poprosił Bogdan Wenta, ale jego drużyna nie zakończyła akcji rzutem, bo ten po czasie Buntića, został zablokowany. Dogrywka. W sobotę grali ją piłkarze z Mannheim, przeciwko Dunkierce i w tym dodatkowym czasie zmietli ją z parkietów. Pytanie było, czy odczują ten dodatkowy wysiłek i braknie im sił, czy też lepiej zniosą dogrywkę psychicznie. Te same pytania tyczyły się kielczan. Była szansa by te dodatkowe 10 minut było spokojne dla nerwów. Dwa znakomite przechwyty Rosińskiego i dwie kontry kielczan w 30 sekund i znów Vive prowadziło 29:27. W dodatku miało szansę na trzy gole przewagi, bo Szmal znów odbił jakimś cudem rzut z drugiej linii. Ale przecież "normalnie" wygrać się nie da... Strata Rosińskiego, obroniony rzut Olafssona i "Lwy" znów otwierały paszczę, by "łyknąć" przewagę. W przerwie dogrywki drużyny zmieniają się tylko stronami, więc nie ma czasu na odpoczynek. 70 sekund przed końcem rzut Andy Schmida zablokował Grzegorz Tkaczyk i było jasne, że tego meczu Kielce nie przegrają. Zdobywca dzikiej karty trafia do grupy B Ligi Mistrzów zmierzy się z Czechowskimi Niedźwiedziami z Rosji, Fuchse Berlin, Atletico Madryt, węgierskim MKB Veszprem i duńskim Silkeborgiem. To grupa śmierci, porównywalna z tą, w której i "Lwy" i kielczanie grali przed rokiem. Atletico Madryt z Mariuszem Jurkiewiczem to nowe imię słynnego Ciudad Real, który wygrywał Ligę Mistrzów cztery razy. Fuchse to trzeci zespół Bundesligi, najsilniejszej ligi świata (gra tam Bartłomij Jaszka). Rosjanie to zespół oparty na kadrowiczach tego kraju, ubiegłoroczny uczestnik Final Four, a Węgrzy na 16 startów w Champions League 8 razy docierali do ćwierćfinału, dwa razy do półfinału i raz walczyli o złoto. Przypomnijmy, że mistrz Polski Wisła Płock zagra w grupie C z HSV Hamburg (Marcin Lijewski), rumuńską Constantą, słoweńskim Cimos Koper, rosyjskim St. Petersburg i zwycięzcą turnieju kwalifikacyjnego nr 1, czyli FC Porto lub Partizanem Belgrad. Vive Targi Kielce - Rhein Neckar Loewen 32:30 (13:11, 27:27) po dogrywce Kielce: Sławomir Szmal (7), Marcus Cleverly (11) - Michał Jurecki 5, Denis Buntić 6, Rastko Stojković 4 (2 z karnych), Bartłomiej Tomczak 6, Mariusz Jurasik 1, Grzegorz Tkaczyk 4, Thorir Olafsson 2, Uros Zorman, Piotr Grabarczyk 1, Mateusz Zaremba 1, Tomasz Rosiński 2. Loewen: Goran Stojanović, Henning Fritz - Andy Schmid 2, Uwe Gensheimer 10 (2), Oliver Roggisch, Zarko Sesum 3, Karol Bielecki 2, Borge Lund, Robert Gunnarsson 1, Michael Muller, Krzysztof Lijewski 5, Patrick Groetzki 7. Sędziowali Matija Gubica i Boris Milosević (Chorwacja). Widzów ok. 4200 (komplet). Mecz o trzecie miejsce Cuatro Rayas Valladolid - HB Dunkierka 23:27 (9:16) Valladolid: Jose Manuel Sierra, Yeray Lamariano - Asier Antonio, Victor Alonso 5, Patrick Eilert 1, Marko Krivokapić 2, Angel Romero 4, Eduardo Gurbindo 1, Jose Angel Delgado, Tin Tokić, Alexis Rodriguez 8, Guillaume Joli, Davor Cutura 2.Kary: 4 minuty. Dunkierka: Vincent Gerard, William Annotel - Thibaud Fatoux, Benjamin Afgour, Bastien Lamon, Kornel Nagy 2, Jaleleddine Touati 1, Sebastien Bosquet, Theophil Causse 2, Erwan Kadji Siakam 1, Pierre Soudry 9, Julian Emonet 2, Mickael Grocaut, Dawid Nilsson 2, Mohamed Mokrani 4, Baptiste Butto 4. Kary: 4 minuty.