Bartosz Leśniak urazu nabawił się w lipcu, kiedy na jednym z treningów, nieszczęśliwie został trafiony krążkiem w twarz. " To był nasz drugi, albo trzeci trening na lodzie. Dostałem w twarz krążkiem odbitym od kija bramkarza. To wzmocniło siłę uderzenia. Lekarze stwierdzili, że odkleiła się siatkówka w oku. Odbyło się bez operacji, ale musiałem przerwać treningi" - przyznał w "Przeglądzie Sportowym" Leśniak. Leczenie szybko przynosiło pożądany efekt, a ból oka z dnia na dzień mijał. Kiedy wydawało się już, że wszystko jest w porządku, zawodnik wrócił na lód i zaczął solidnie trenować. Niestety, podczas ostatniej konsultacji medycznej hokeista usłyszał, że musi odpocząć od gry, bo inaczej straci wzrok. "Ta decyzja była dla mnie wielkim szokiem, bo myślałem, że zagram w Tychach. Muszę się jej podporządkować, ale nie zamierzam siedzieć bezczynnie. Pójdę do innego lekarza, by zezwolił mi mi choćby na podtrzymywanie kondycji przez jazdę na rowerze" - dodał Bartosz Leśniak. Więcej w "Przeglądzie Sportowym".