Odszkodowanie, które trzeba było zapłacić Interowi Mediolan plus rekordowa pensja w Realu uczyniły z Josego Mourinho najdroższego trenera w historii piłki. Hiszpańska prasa wyliczyła, że cztery lata pobytu Portugalczyka w Madrycie będą kosztowały królewski klub grubo ponad 100 mln euro. Dziś na Santiago Bernabeu nikomu to jednak nie przeszkadza, bo też wszystkie decyzje Portugalczyka okazują się genialne ze skutkiem natychmiastowym. Wolna ręka dla trenera Mourinho zgodził się na przeprowadzkę na Santiago Bernabeu pod warunkiem, że dostanie wolną rękę we wszystkich sprawach dotyczących drużyny. Traktujący poprzedników Portugalczyka jak dyktator Florentino Perez przyjął wyzwanie, bo doświadczenie ostatniego roku przekonało go w końcu, iż sam nie podoła zadaniom prezesa i trenera. Od lata 2003 roku klub z Bernabeu wydał na transfery 853 mln euro, z czego wzięły się dwa marne tytuły mistrza Hiszpanii. W szatni trzeba było przywódcy charyzmatycznego, a nie malowanego. Do pierwszej różnicy zdań doszło przy transferze Carvalho. Perez uległ, choć nie widział powodu, by wydawać 8 mln euro na 32-letniego "starucha". Po wczorajszych derbach Madrytu hiszpańska prasa ogłasza, że był to najlepszy transfer tego lata w całej Europie. Portugalski stoper zaprowadził porządek pod bramką Ikera Casillasa, który interweniuje najrzadziej w Primera Division, a jeszcze od czasu do czasu udaje mu się wprowadzić chaos w polu karnym rywala. Tak było z Osasuną Pampeluna w debiucie Mourinho na Bernabeu, to samo w derbach z Atletico, gdy niespodziewane pojawienie się Carvalho przed bramką de Gei przekonało gości, że i tym razem nie przełamią koszmarnej serii (klub z Vicente Calderon nie wygrał z Realem 18 ostatnich spotkań). Gran Derbi ostatecznym testem Dotąd Real Mourinho ogrywał w lidze słabeuszy, nic nadzwyczajnego się więc nie działo. Wczoraj gładko pokonał przedstawiciela klasy średniej, i też trudno uznać to za dokonanie, skoro Atletico na zwycięstwo w derbach czeka od 1999 roku. Ostatecznym testem dla dzieła Portugalczyka będzie oczywiście Barcelona (Gran Derbi za trzy tygodnie), gołym okiem widać jednak, że drużyna Realu jest do tego gotowa. Szanse w starciu na Camp Nou zdają się być zdecydowanie bardziej wyrównane, niż w ostatnich dwóch latach bezwzględnej dominacji Katalończyków. Gdyby różnicę między Realem Mourinho i Manuela Pellegriniego wyrazić w punktach, byłaby ona niezbyt imponująca (1). W sposobie gry jest jednak znacznie większa - "Królewscy" znakomicie spisują się teraz w defensywie, ich atak to już nie jest wyłącznie sprawa Ronaldo i Higuaina. Nie tylko Carvalho, ale wszystkie transfery Mourinho wypaliły natychmiast (także Ozil, Khedira i di Maria), mało grają tylko ci, których sprowadzono z woli klubu (Canales i Pedro Leon). W ostatnich latach Real notorycznie przepłacał transfery - teraz się to zmieniło, sprowadził "fantastyczną czwórkę", za kwotę mniejszą niż 12 miesięcy wcześniej kosztował Kaka. Dlaczego więc Mourinho jest taki drogi? Żeby Carvalho mógł być taki tani. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1974379">Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego</a>