Wokół Denilsona zawsze gromadziło się sporo emocji. Niegdyś najdroższy piłkarz świata, a ostatnio bohater sensacyjnego transferu do ligi wietnamskiej. Gdy niespełna trzy tygodnie temu przeniósł do Hai Phong, stadion jego drużyny od razu zapełnił się do granic wytrzymałości. Na mecz, w którym miał zadebiutować, przyszło trzydzieści tysięcy osób. Jednak będący w nie najlepszej dyspozycji zdrowotnej Denilson nie znalazł się wówczas nawet w kadrze meczowej. Kibice, chcąc wyrazić swoje niezadowolenie, podpalili kilka krzesełek. Wietnamscy fani to, czego chcieli, dostali dopiero w tę niedzielę. Denilson przygotował im prawdziwie filmowy scenariusz. Choć nie zdążył się do końca wyleczyć, wybiegł na boisko w pierwszym składzie i już po kilkudziesięciu sekundach trafił do siatki. Później zaliczył jeszcze asystę i za spokojem mógł po 45 minutach opuścić murawę. - Denilson tą bramką ściągnął z siebie presję, jaką obarczyli go fani - powiedział trener drużyny Brazylijczyka Vuong Tien Dung.