Greczynka i jej prawnik powiedzieli, że nie będą się odwoływać od decyzji MKOl. Thanou, używając ostrych i kontrowersyjnych - w jej ustach - słów określiła działania komitetu jako zaaranżowane i "totalitarne". - Te totalitarne praktyki i decyzje MKOl są hańbą i dyskredytują ideę olimpijską, która narodziła się w moim kraju. Komitetowi nie udało się złamać mojego ducha... Ta arbitralna i nielegalna decyzja po prostu depcze jakiekolwiek poczucie sprawiedliwości - powiedziała kontrowersyjna sportsmenka. Greczynka dodała, że nie zamierza kończyć kariery. Natomiast jej prawnik powiedział, że zawodniczka będzie najprawdopodobniej żądała zadośćuczynienia od MKOl za uniemożliwienie startu w Pekinie. - Złożymy sprawę w sądzie najszybciej jak to możliwe - powiedział lakonicznie agencji AP Nikos Kollias, wyjaśniając, że jest oburzony trybem ogłoszenia decyzji, która uniemożliwia złożenie apelacji w Międzynarodowym Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu (CAS). Kilkanaście godzin wcześniej Thanou została poddana niezapowiedzianej kontroli antydopingowej. Kontrolerzy odwiedzili Greczynkę w sobotę, w centrum sportowym w Agios Kosmas, na południe od Aten. Tu właśnie Thanou przygotowywała się do startu w Pekinie. Wykluczenie to konsekwencja udziału Thanou w skandalu dopingowym podczas olimpiady w Atenach. Wówczas Thanou i jej rodak, także sprinter, Kostas Kenteris odmówili udziału w testach antydopingowych, tłumacząc swą decyzję wypadkiem motocyklowym, który sfingowali na dzień przed otwarciem IO. W Atenach oboje wycofali się z igrzysk, a MKOl nie nałożył żadnych sankcji. Natomiast międzynarodowe stowarzyszenie federacji lekkoatletycznych (IAAF) później zdyskwalifikowało Thanou i Kenterisa na dwa lata.