Dwie wysokie przegrane w Lidze Światowej z niżej notowanym rywalem nie napawają optymizmem... Daniel Castellani: - Na pewno nie. Spotkania z Niemcami pokazały, że do wysokiej formy jeszcze nam daleko. Brakuje siły, nie ma szybkości i zgrania w zespole. Teraz potrzebujemy czasu, by to wszystko wypracować. W sobotę przegrana 1:3, w niedzielę 0:3, ale to po drugim meczu miał pan bardziej zadowoloną minę... - W drugim spotkaniu zaprezentowaliśmy się znacznie lepiej. Graliśmy mniej chaotycznie, nie było źle technicznie i taktycznie. Zabrakło jednak koncentracji w końcówkach, szczególnie dwóch pierwszych setów. Uważam jednak, że zawodnicy zasłużyli na pochwałę. Wyszli na parkiet z większą wiarą i wywierali presję na przeciwnikach. Tego nie było widać w sobotę. Na tym etapie przygotowań zagraliśmy najlepiej jak mogliśmy. W czym polscy siatkarze ustępowali Niemcom? - Jesteśmy na całkiem innym etapie przygotowań niż Niemcy. Oni znacznie szybciej się zebrali i było to widać. Mieli więcej czasu na zgranie się, wyćwiczenie pewnych schematów. Nam brakuje przede wszystkim automatyzmu, nad którym trzeba pracować bez przerwy. W tej chwili nie ma ani tempa, ani odpowiedniego dojścia do piłek. Brakuje skuteczności w pierwszym tempie ataku. Widać to przede wszystkim po Bartoszu Kurku i Zbigniewie Bartmanie. Teraz czeka was podróż do Ameryki Południowej. Najpierw spotkania z Argentyną, a tydzień później z Kubą. To dobry układ? - Nie ma znaczenia czy gramy najpierw na wyjeździe, czy u siebie. Na pewno to nas nie faworyzuje. Nie czujemy też w tej kwestii żadnego dyskomfortu. Tak wyszło z kalendarza i ... tyle. Argentynę zna pan dobrze jak żadnego innego rywala... - Tak. I wiem, że nie będzie tam łatwo. Mimo że to drużyna, która jako gospodarz ma zapewniony udział w Final Six, nie możemy jej zlekceważyć. Tworzą mieszankę młodości i doświadczenia. Poza tym pracują ze sobą już półtora miesiąca, więc na pewno są w znacznie lepszej sytuacji niż my. Do tego dojdzie bardzo żywiołowo reagująca publiczność. Ponadto mają całkowicie inny styl gry niż Niemcy. Porównałbym ich bardziej do Francuzów - szybkie piłki, dużo pierwszego tempa, niezłe zagrywki. Jakie są plany na najbliższe dni? - W poniedziałek lecimy do Argentyny. Tam nie ma jednak mowy o jakimś odpoczynku, czy łapaniu świeżości. Nie możemy odpuścić teraz treningów. Musimy nadal ciężko pracować i przy tym szukać automatyzmu w naszej grze. Mam nadzieję, że właśnie ten element uda nam się poprawić jeszcze przed spotkaniami z Argentyną. Kiedy dołączą do drużyny Daniel Pliński, Michał Bąkiewicz, Mariusz Wlazły i Paweł Zagumny? - Trudno w tej chwili przewidzieć. Najwcześniej powinni dołączyć "Bąku" i "Guma". Może dolecą nawet na Kubę. Wlazły będzie gotowy na pierwsze mecze w Polsce - 26 i 27 czerwca. Najpóźniej spodziewamy się Plińskiego. Chciałbym by był gotowy na przedostatnią kolejkę Ligi Światowej. Takie są założenia, ale sytuacja może się jeszcze zmienić. Co ze zdrowiem Piotra Nowakowskiego? - Kontuzja barku jest na tyle poważna, że raczej nie wróci na mecze Ligi Światowej. To nie jest uraz powierzchowny. Leczenie trwa już dosyć długo, a potrzebujemy jeszcze minimum dwóch tygodni, by móc ocenić czy będzie konieczna operacja. Mamy nadzieję, że nie i wtedy do nas od razu dołączy. Rozmawiała w Stuttgarcie - Marta Pietrewicz