Jeden z graczy "Królewskich" poskarżył się anonimowo dziennikarzowi "Don Balon", że podając do Ronaldo można spokojnie zająć się powrotem na własną połowę, gdyż poszukiwanie pozycji do ponownego przyjęcia piłki jest wysiłkiem całkowicie bezcelowym. Czy Portugalczyk jest 20, 30, czy nawet 40 metrów od bramki i tak zdecyduje się na uderzenie. Z 61strzałów Realu oddanych w trzech ligowych kolejkach, aż 26 było dziełem Ronaldo. Padł z tego jeden gol - trochę przypadkowy, po rykoszecie - potężnie bita z wolnego piłka odbiła się od rodaka Pepe myląc bramkarza Realu Sociedad. Cztery procent skuteczności Ronaldo Dla porównania klasyczna dziewiątka z zespole "Królewskich" Gonzalo Higuain strzelał dotąd w lidze na bramkę rywali zaledwie siedem razy! Jeśli nawet uznamy, że nie będący w szczycie formy Argentyńczyk jest złym punktem odniesienia, jego rodak Leo Messi z Barcelony zdobył w tym sezonie Primera Division dwa gole uderzając na bramkę 11 razy. O 60 proc rzadziej niż Ronaldo. Strzały z każdej pozycji niczego jednak nie gwarantują - Ronaldo ma 4 procent skuteczności, Messi 18 procent. Real oddał 61 strzałów zdobył trzy bramki, Barcelona 41 razy strzelała pokonując bramkarzy pięciokrotnie, a liderująca Valencia do zdobycia sześciu goli potrzebowała 42 prób. Ronaldo dużo walczy, biega i strzela, ale sprawia, że gra Realu nie jest płynna, raczej szarpana i przypadkowa. Kibice z Santiago Bernabeu patrzą na swój nowy symbol z coraz mniejszym uznaniem - zdarzyły się nawet gwizdy, które Ronaldo skwitował nonszalancką uwagą, że publiczność powinna skupić energię raczej na wspieraniu jego i drużyny. Racja, ale nie byłoby dla zespołu Josego Mourinho nic gorszego niż konflikt z fanami. O postawę publiczności zapytano także nowego trenera, który odpowiedział, że wraz z biletem na mecz kibic nabywa prawo do wyrażania swojej oceny na temat zespołu. "Kto nie radzi sobie z presją, nie ma po co przyjeżdżać do Madrytu" - powiedział Mourinho. Czy jego najdroższy piłkarz sobie radzi? Madryt czeka na gole, ale tak samo na płynne akcje rodem z czasów, gdy po zielonej murawie Santiago Bernabeu biegali Figo i Zidane. Dlatego tak wielki entuzjazm wywołało kilka zaledwie zagrań Mesuta Oezila, znamionujące przyszłego dyrygenta. Ronaldo nigdy nim nie będzie, choćby strzelał najwięcej bramek i był największą gwiazdą Realu. Nie sprawi, żeby w drużynie nastała harmonia. Musi zrobić to ktoś inny, a Ronaldo podzielić się z kolegami odpowiedzialnością za wyniki. Oezil w roli dyrygenta Wychowany w dzielnicy dla emigrantów w Gelsenkirchen 21-letni Mesut mówi podobno tak specyficznie, że nawet po niemiecku trudno go zrozumieć. Z pewnością potrzebuje czasu na aklimatyzację, by pokazać wszystko, co umie. Dziennik "El Pais" ocenił jednak, że sytuacja w Madrycie jest taka, iż to nie Mesut musi się dostosować do Realu, ale wręcz Real do Mesuta. Tymczasem Ronaldo wciąż zachowuje się tak, jakby on jeden był na boisku Alfą i Omegą. Dobra wiadomość dla fanów Realu to taka, że Mourinho jest być może jedynym trenerem mającym dość autorytetu, by pchnąć ambicje najdroższego piłkarza świata na właściwe tory. On wie, że wielka drużyna nie obejdzie się bez wybitnego rozgrywającego. Trudno było wyobrazić sobie jego Porto bez Deco albo Chelsea bez Lamparda. Inter miał takiego strzelca jak Ibrahimović, ale stał się kompletnym zespołem dopiero po przyjściu Sneijdera (minął się z "Ibrą" odchodzącym do Barcy). Konstrukcja, nad którą obecnie pochyla się Jose Mourinho, przypomina dom w budowie, ale już zamieszkały. Real musi zdobywać punkty, eksperymentując jednocześnie w poszukiwaniu własnego stylu, który pozwoli mu rywalizować z drużynami gotowymi jak: Barcelona, Chelsea, Bayern, czy Manchester United. Nic dziwnego, że jedną z głównych ról w królewskim zespole chce grać najdroższy i najlepiej opłacany piłkarz w historii. Byle tylko dobrze rozumiał, czego się od niego oczekuje i nie pracował na chwałę własną, ale ogółu. Przychodząc do Madrytu Mourinho mówił, że jego misją jest także to, by Ronaldo i Kaka odzyskali pozycję wśród najlepszych graczy świata. Brazylijczyk na razie się leczy, Cristiano rozpiera ambicja. Jego wielkie ego nie znosi myśli, że drugi rok z rzędu mógłby nie wywalczyć trofeum. Mourinho wie jednak, że trofea zdobywa zgrana drużyna. Musi to tylko wyjaśnić rodakowi. Mówią przecież jednym językiem. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego