Po przegranym przez Legię meczu ligowym z Ruchem Chorzów przywódca kibiców warszawskiej drużyny, Piotr "Staruch" Staruchowicz zaatakował piłkarza stołecznego zespołu Jakuba Rzeźniczaka. Ochrona obiektu przy Łazienkowskiej nie reagowała, kiedy zawodnik został uderzony przez chuligana mieniącego się kibicem Legii. Przestraszony piłkarz uciekł do szatni i bał się komentować zajście. Nic dziwnego, bo "Staruch" ze zwykłym kibicem nie ma nic wspólnego. Po śmierci jednego z właścicieli klubu, Jana Wejcherta, który nie godził się na obecność chuliganów na stadionie, zaintonował "Jeszcze jeden...", mając na myśli drugiego właściciela Legii - Mariusza Waltera. Za swoje chamskie zachowanie "Staruch" dostał zakaz stadionowy, co nie spodobało się kibicom stołecznego zespołu, którzy postanowili bojkotować mecze klubu. Wracają demony z przeszłości Pierwsza wojna Legii z kibicami zaczęła się jednak od meczu pucharu UEFA z Vetrą w Wilnie (lipiec 2007 roku), kiedy chuligani identyfikujący się z warszawskim klubem zdemolowali stadion litewskiej drużyny. Zarząd Legii postanowił wyciągnąć rękę do chuliganów przed obecnym sezonem, co zbiegło się w czasie z otwarciem nowego stadionu przy Łazienkowskiej. Działacze postanowili dać szansę rehabilitacji kibolom, którzy zobowiązali się do przestrzegania regulaminu obiektu. Miało być zatem bezpiecznie i spokojnie, jednak sytuacja, do jakiej doszło po spotkaniu Legii z Ruchem, pokazuje, że Legia nadal ma ogromne problemy z zapewnieniem bezpieczeństwa nie tylko swoim kibicom, ale nawet piłkarzom! Przeddzień drugiej wojny z kibicami? W poniedziałkowe popołudnie zarząd warszawskiego klubu podjął decyzję o ponownym nałożeniu zakazu stadionowego na "Starucha". Poniżej przedstawiamy pełną treść oświadczenia. "Zarząd Legii Warszawa po szczegółowym zbadaniu okoliczności zdarzenia, które miało miejsce po sobotnim meczu 20. kolejki Ekstraklasy Legia - Ruch Chorzów, postanowił przywrócić orzeczony wobec Piotra Staruchowicza klubowy zakaz stadionowy. Dwuletni zakaz został nałożony w październiku 2009 roku, a jego zawieszenie miało miejsce pod koniec 2010 roku. Decyzja jest prawomocna i obowiązuje od dnia podjęcia". Prezes Legii, Paweł Kosmala powiedział: "Zdarzenie, do którego doszło po meczu z Ruchem jest niedopuszczalne i (...) nie miało prawa mieć miejsca. Jesteśmy oburzeni tą sytuacją. Osoba, która dopuściła się tego przewinienia dostała od klubu kredyt zaufania. Został on niestety nadużyty i nie mogliśmy podjąć innej decyzji, jak przywrócenie zakazu udziału w imprezach organizowanych na naszym stadionie". "Żałujemy, że mimo dobrej woli z naszej strony (...) pan Staruchowicz po raz kolejny dopuścił się zachowania, które spotka się zawsze z naszą zdecydowaną reakcją. (...) Nie możemy pozwolić aby długoletnia, ciężka praca niweczona była przez tego typu nieodpowiedzialne zachowania, które naruszają podstawowe postanowienia zawartego w zeszłym roku porozumienia ze Stowarzyszeniem Kibiców Legii Warszawa" - dodał Kosmala. Dobro Legii zawsze na pierwszym miejscu... Wcześniej sytuację "Starucha" próbowało ratować Stowarzyszenie Kibiców Legii, które kilka godzin przed decyzją klubu o odwieszeniu zakazu stadionowego dla chuligana, opublikowało następujące oświadczenie: "SKLW informuje, że Piotr Staruchowicz i Jakub Rzeźniczak spotkali się i wyjaśnili wszystkie nieporozumienia. Obie strony stwierdziły, że działały w afekcie - jeden za dużo powiedział, a drugi nie był w stanie się powstrzymać od czynu, który nie powinien mieć miejsca. Dla wszystkich, którym dobro Legii Warszawa leży na sercu emocje w aktualnej sytuacji muszą być zrozumiałe. Stowarzyszenie wyraża satysfakcję z tego, ze zarówno dla piłkarza, jak i kibica dobro Legii stoi na pierwszym miejscu". Czytaj także: Agresor spotkał się z Jakubem Rzeźniczakiem Minister Sportu interweniuje w sprawie Rzeźniczaka