Panowanie braci Kliczków trwa Jeśli ktokolwiek ma wątpliwości, odnośnie panowania Witalija i Władymira Kliczków w wadze ciężkiej, proponuję jeszcze raz obejrzeć ostatnie pojedynki ukraińskich braci. Nawet najciężej bijący bokserzy wszechwagi - Samuel Peter i Shannon Briggs, musieli uznać wyższość niekwestionowanych czempionów federacji WBC, WBO, IBF i IBO. Nie pomogły buńczuczne zapowiedzi, darte szaty, a nawet armatnie ciosy. Nigeryjczyk został znokautowany w dziesiątej rundzie pojedynku z młodszym Władymirem. Permanentnie punktowany pretendent, nie zdołał przetrwać do ostatniego gongu. Potężne ciosy Kliczki rozbiły defensywę, znajdując dojście do szczęki Petera, który bezwładnie runął na deski, nie mogąc wstać przez dłuższą chwilę. "Koszmar", który miał zrujnować Władymirowi spokojne noce, okazał się zaledwie spokojną drzemką, a pokaźna gala, reklamowana pod hasłem "Showdown" - odkrycie kart, w rzeczywistości nie ukazała kibicom niczego, czego do tej pory nie wiedzieliby o umiejętnościach młodszego z dominujących braci. "Dr Steelhammer" od początku starcia zagrał w otwarte karty, a swoje atuty w postaci doskonałej pracy nóg, i warunków fizycznych wykorzystał w stu procentach. Szumne zapowiedzi pretendenta okazały się jedynie zwyczajnym blefem. Nic więc dziwnego, że po kolejnej zmarnowanej szansie, na pokerowej twarzy Nigeryjczyka zapanował smutek. Kolejnym przeciwnikiem, który zapragnął detronizacji "braci K2" - jak określa się Ukraińców, był Shannon Briggs. Jego marzenia o pasie federacji WBC, szybko zostały jednak sprowadzone na Ziemię. Witalij bezlitośnie obijał Amerykanina przez dwanaście rund, wyprowadzając ponad siedemset ciosów, z czego trzysta dotarło do celu! Głupota sędziego ringowego i narożnika "Cannona", który nie zdecydował się na przerwanie pojedynku, mogły spowodować tragedię, bądź poważny uszczerbek na zdrowiu zawodnika. Do dzisiaj wszyscy znawcy bokserskiego rzemiosła zastanawiają się, jak to możliwe, że chłopak z Bronxu przetrwał takie "bombardowanie", bo nie sposób inaczej określić wyprowadzone ciosy Witalija w tym pojedynku. Briggs przegrał jednogłośnie wszystkie odsłony starcia, a po opadnięciu adrenaliny wylądował w szpitalu na dłuższej obserwacji. Na osłodzenie goryczy porażki zostały Shannonowi tylko motywujące nagłówki czasopism, które z uznaniem opisywały nadludzką wytrzymałość Amerykanina. "Stalowa szczęka nie uległa żelaznej pięści" - mogliśmy przeczytać na pierwszych stronach gazet po jednostronnym pojedynku w Hamburgu. Patrząc na walki braci Kliczków, trudno doszukać się porażek w ostatnich latach. Witalij poległ ostatni raz pojedynku z Lennoksem Lewisem w czerwcu 2003 roku. Od tamtego czasu zanotował passę dziewięciu zwycięstw z rzędu. Z kolei Władymir, przegrał swój ostatni pojedynek z Lamonem Brewsterem w 2004 roku, a jego seria bez porażki to trzynaście kolejnych starć. Wielu fachowców zgodnie ocenia, że ukraińscy bracia tworzą dwuosobową, odrębną kategorię, będącą ponad wszechwagą. Trudno polemizować z tym twierdzeniem, patrząc na kolejne, spektakularne zwycięstwa mistrzów świata. Na ringu walczą bardzo czysto, z szacunkiem wypowiadają się o swoich oponentach, a co najważniejsze, nie boją się podjąć żadnego wyzwania. Przebierają w wielkich nazwiskach, lecz trudno znaleźć im godnych rywali. Wszelkie starania przeciwników, mające zdetronizować któregokolwiek z braci, przypominają wspinaczkę na himalajski ośmiotysięcznik (K2), który nie został zdobyty zimą, podobnie jak i pasy "braci K2", które ciągle pozostają poza zasięgiem. Mimo, iż pretendenci wspinają się na wyżyny swoich umiejętności, ich bokserski warsztat szybko zostaje zweryfikowany w ringu. Dotarcie na szczyt i obalenie ukraińskich czempionów, okazuje się nie lada wyzwaniem, bo supremacja braci Kliczko stawia przeciwników w skomplikowanej sytuacji. Czy Adamek powinien walczyć? "Ile głów, tyle opinii" - słowa Terencjusza najtrafniej opiszą dyskusję, która rozgorzała, gdy po raz pierwszy rozpoczęto głośne spekulacje na temat walki "Górala" z braćmi Kliczkami. Konfrontacja poglądów "za i przeciw" zrodziła bogatą debatę. Podobnie było, gdy Tomasz Adamek zmieniał kategorię wagową z cruiser na ciężką. Sceptycy nie wróżyli Polakowi sukcesów w pojedynkach z większymi bokserami. "Góral", z walki na walkę udowadnia jednak, że słowa o mistrzostwie świata wszechwag nie są pustymi frazesami, a cztery zwycięskie potyczki w królewskiej kategorii, tylko potwierdzają aspiracje pięściarza z Gilowic. Sądy o słabej sile ciosu, małej wadze i braku doświadczenia, jeszcze bardziej motywują Adamka, by zrobić kolejny krok naprzód, w zmaganiach o upragniony tytuł. Wszystkim zaś, którzy popierają opinie niedowiarków, przedstawię kilka kontrargumentów. Słabe uderzenie? Sam Roger Bloodworth przyznał, że Tomek bije mocniej, niż jego poprzedni podopieczny - Evander Holyfield, który zawojował ciężką kategorię. Mimo, iż "The Warrior" nie nokautował często swoich przeciwników (współczynnik KO= 51 procent), z powodzeniem ich punktował i bronił swojego pasa. Mała waga też nie stanowi większego problemu, bo przypomnę, że w latach swoich świetności Mike Tyson (także mistrz ciężkiej) i wspomniany już wyżej Evander, nie przekraczali znacząco wagi stu kilogramów, walcząc z dużo cięższymi od siebie. Nie trzeba także stoczyć dziesiątek pojedynków, bo brak doświadczenia nie stanowi przeszkody. Najlepszym dowodem jest David Haye- obecny czempion federacji WBA, który zdobył mistrzostwo świata już w swoim trzecim pojedynku na ringach królewskiej kategorii. Czy Tomek Adamek pójdzie śladami wielkich poprzedników? "Góral" deklaruje chęć walki z ukraińskimi braćmi, stawiając jednak odpowiednie warunki. Walka musi się odbyć się na terenie USA, za odpowiednią - godziwą stawkę. Nie od dziś wiadomo, że bracia Kliczko rozdają karty przy podziale zysków ze swoich walk, dlatego Adamkowi zależy na uczciwym honorarium. Jeśli wymagania te zostaną spełnione, Tomek nie widzi żadnych przeciwwskazań, by wyjść na ring i skrzyżować rękawice z Władymirem bądź Witalijem. Waleczność i upór Adamka, w zestawieniu z doskonałymi warunkami fizycznymi braci, bez wątpienia zaserwowałyby kibicom emocjonujące widowisko. A któż lepiej postara się o zdobycie bokserskiego K2, niż sam "Góral", dla którego wspinaczka na szczyty to chleb powszedni? Kunktatorstwo niszczy piękno dyscypliny Podczas gdy współczesne pięściarstwo boryka się z brakiem wielkich pojedynków, walka Polaka z Ukraińcami, mogłaby temu zaradzić. Zainteresowanie potyczką zgłasza HBO, zawodnicy wyrażają najgłębszą chęć rywalizacji, pieniądze przetargu są już na stole, jednak brakuje przysłowiowej kropki nad "i". Witalij ostatni raz pokazał się w ringu 16 października, Adamek boksował będzie 9 grudnia, natomiast Władymir 11, tego samego miesiąca. Jak widać, terminy sprzyjają zawodnikom, dając możliwość na odpowiednią regenerację i wypoczynek. Czy zatem doczekamy się walki o mistrzostwo świata w pierwszym kwartale przyszłego roku? Bardzo prawdopodobne, bo kolejny pięściarz, będący na celowniku braci Kliczko to David Haye, który unika starcia z Ukraińcami, jak ognia. Nawet zobowiązujący tytuł mistrza świata federacji WBA i szansa na unifikację kolejnych pasów, nie motywują Anglika, by stanąć naprzeciw któregoś z braci- czempionów. Odwlekanie negocjacji, brak odpowiedzi na oferty i granie na zwłokę obozu Haye'a, tylko oddalają walkę, na którą czekają fani boksu z całego świata. - David Haye nie chce tej walki. On wie, że jeśli zgodziłby się na walkę ze mną lub z moim bratem, to będzie to koniec jego kariery . W walce z jednym z nas na pewno zostałby znokautowany. On ma ostatni z pasów, który nie znajduje się w posiadaniu braci Kliczko. Zaoferowaliśmy mu uczciwy podział 50-50, a on dalej nie chce z nami walczyć - sumuje całą sprawę starszy z braci Kliczków. W obliczu istniejącej sytuacji, wzrastają szanse Adamka, który miejmy nadzieję otrzyma godziwy kontrakt i podejmie rzuconą rękawicę. Witalij czy Władymir? Trudno jednoznacznie określić, który z ukraińskich hegemonów jest lepszym pięściarzem. Witalij to silniejszy i twardszy bokser, nie bojący się odważnej wymiany ciosów. W przeciwieństwie do brata, nie walczy w wyrafinowany sposób, ale w jego poczynaniach widać luz i spontaniczność . Młodszy Władymir to z kolei doskonały technik, unikający ciosów, walczący bardzo rozważnie i ostrożnie. Sami bracia komplementują się nawzajem i nie szczędzą sobie słów pochwały. - Witalij urodził się jako wojownik, ma w sobie ten ogień, ja wojownikiem stałem się dopiero z czasem. Dlatego sądzę, że to Witalij jest tym lepszym z naszej dwójki - przekonuje młodszy z Ukraińców. - Który z nas jest lepszy? Na pewno Władymir, ma przecież trzy pasy mistrzowskie, a ja tylko jeden. To znakomity technik, a jego lewy prosty jest najlepszy na świecie. Nie ma boksera, który mógłby go pokonać. Jeśli ktokolwiek tego dokona, to tylko?on sam - rewanżuje się starszy z braci. Warto wspomnieć, że Witalij urodzony w Biełowodskojach (wieś w północnym Kirgistanie), to najprawdziwszy góral z kirgiskich szczytów. Czy zatem fani doczekają się pojedynku dwóch górali, Tomka Adamka z Beskidu Żywieckiego i Witalija Kliczki z pasma Tien -Szanu? Na to pytanie odpowiedzi nie znają nawet najstarsi górale. Witold Berek