Eto'o to jeden z największych piłkarskich wulkanów, nigdy nie wiadomo jednak czy erupcja nastąpi na boisku, czy poza nim. Choć Barcelona to klub, który uratował go dla wielkiej piłki (Real wypożyczył go na Majorkę, bo nie miał wtedy jeszcze wielkiego nazwiska), zawsze sprawiał w Katalonii wiele problemów. Nieokiełznany, łamiący reguły, mówiący rzeczy, których nikt inny nie odważyłby się powiedzieć. Samuel latem obiecał Guardioli, że będzie przemawiał wyłącznie na boisku, ale kiedy zdobył odpowiednią liczbę goli wypalił w połowie sezonu, że jest w Katalonii tylko najemnikiem, a jego serce pozostało na Majorce. Zakpił przy tym z Leo Messiego mówiąc, że niektórzy gracze namiętnie całują godło klubu na koszulce, a porzuciliby go dla innego, gdyby zaproponował im milion więcej. Oburzenie w Katalonii było uzasadnione, ale Eto'o przeprosił fanów golami. Jak zwykle. Jak zwykle też wybiera sobie cel godny siebie, dwa lata temu zaatakował Ronaldinho za to, że się leni, myśli wyłącznie o sobie, a nie o drużynie. Brazylijczyk był wtedy w Katalonii bogiem większym niż Messi. Ale do rzeczy: klub to nie jest szkółka niedzielna. Eto'o pokazał w tym sezonie, że warto się z nim użerać. Zdobył 30 goli w lidze, plus na deser tego najważniejszego, który odmienił losy finału Ligi Mistrzów z Manchesterem. Bez Kameruńczyka potrójnej korony by nie było. Eto'o to napastnik wielki...KLIKNIJ TU, BY ZOBACZYĆ CAŁY TEKST NA BLOGU DARKA WOŁOWSKIEGO! PODYSKUTUJ Z AUTOREM! Czytaj także: Ibrahimovic trafi do Barcelony!