Trzecim zespołem, który awansował z grającej w Varażdinie grupy C do następnych gier została Macedonia. W decydującym spotkaniu drużyna z Bałkanów, która pokonała wcześniej zespół Bogdana Wenty, wygrała z Rosją 36:30 (15:14) i zajęła drugie miejsce w tabeli. Polacy - srebrni medaliści MŚ 2007 popełnili zbyt wiele błędów, by marzyć o sukcesie w meczu z konsekwetnie grającymi obrońcami tytułu. Niemcy bezlitośnie wykorzystali nieporadność wicemistrzów świata. Trudno wyróżnić kogokolwiek z polskiej drużyny, która zagrała źle: była nieskuteczna w ataku, łatwo dawała się ogrywać w obronie. Rywale mylili się zdecydowanie rzadziej i wygrali w pełni zasłużenie. Nic Polakom nie wychodziło, a niektóre ich zagrania coraz bardziej załamywały cały zespół. Marcin Lijewski trzykrotnie w ważnych momentach podawał piłkę do przeciwnika, podobnie czynił Jaszka. Praktycznie każdy z podopiecznych trenera Bogdana Wenty w tym spotkaniu kilka razy spudłował lub trafił w bramkarza. Jedynie Bartosz Jurecki był nieco jaśniejszym punktem, bowiem zdobył cztery gole i po jego akcjach sędziowie kilkakrotnie dyktowali rzut karny. Mecz na początku był w miarę wyrównany. Dobrze w tym czasie bronił Sławomir Szmal, ale koledzy w polu nie za często to wykorzystywali. Najlepszy okres gry "biało-czerwoni" zanotowali między 15. a 22. minutą, kiedy to ze stanu 4:7 wyszli na - ostatnie w tym pojedynku - prowadzenie 9:8. Potem nastąpił festiwal błędów. W drugiej połowie Polacy nie potrafili wykorzystać nawet przewagi dwóch zawodników w polu, tracąc bramkę i nie strzelając żadnej. Po przerwie na strzelenie drugiej bramki wicemistrzowie świata potrzebowali aż ośmiu minut. W tym czasie złoci medaliści MŚ 2007 zdobyli ich pięć i w 38. min wygrywali 19:12. Potem już tylko kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku, systematycznie punktując coraz bardziej zrezygnowanych Polaków. Podobnie zrezygnowani schodzili z boiska Rosjanie, którzy niemalże oddali mecz Macedończykom. Brakowało im zadziorności, byli słabi w każdym elemencie gry. Niesieni dopingiem publiczności Macedończycy praktycznie robili na boisku co chcieli. Ponownie dał o sobie znać kunszt Kirila Lazarova, który, pomimo że był indywidualnie pilnowany, strzelił, tak samo jak Polakom, 13 goli. Drugą gwiazdą tego pojedynku był Naumce Mojsovski - zdobywca dziewięciu bramek. W ekipie "Sbornej" błyszczał Konstantin Igropulo (13 bramek), ale bez wsparcia ze strony kolegów nie mógł nic zdziałać. Pomagał mu jedynie Timur Dibirow, który nie dość, że zaliczył osiem trafień, to jeszcze miał niewdzięczne zadanie przeszkadzania Lazarovowi, co, jak pokazały ten i wcześniejsze mecze, jest praktycznie niewykonalne. O zwycięstwie Macedończyków zadecydowała znakomita w ich wykonaniu druga połowa. Inna sprawa, że ich rywale grali zupełnie bez wiary w końcowy sukces. Z grupy D, której drużyny będą rywalami Polaków w następnej rundzie, awansowały ekipy mistrzów Europy Danii oraz Serbii i Norwegii. Szczególnie Serbowie mieli sporo szczęścia, bowiem o ich sukcesie zadecydowała porażka Brazylii z Egiptem 22:25. Mistrzowie Afryki grali tylko o honor, Brazylijczycy, gdyby wygrali, zajęliby miejsce Serbów. W innych grupach największą niespodzianką było wyeliminowanie brązowych medalistów olimpijskich z Pekinu Hiszpanów. W decydującym o awansie spotkaniu grupy B szczypiorniści z Półwyspu Iberyjskiego przegrali z mistrzem Azji - Koreą Płd. 23:24 (15:14). W końcowych siedmiu minutach, od stanu 22:22, obie ekipy zdołały zdobyć w sumie tylko trzy gole, z czego dwa były autorstwa Yunsuk Oha - bohatera tej rywalizacji. Oprócz Koreańczyków w kolejnej fazie turnieju zobaczymy gospodarzy imprezy oraz Szwedów. W meczu decydującym o pierwszym miejscu w grupie Chorwaci pokonali Skandynawów 30:26 (14:13). Awans z grupy A wywalczyli mistrzowie olimpijscy Francuzi oraz Węgrzy i Słowacy, którzy w decydującym meczu wygrali z Rumunami 28:23 (12:13).