"Jakoś się udało, sam byłem zaskoczony. A poważnie, to bardzo się cieszę, bo strzeliłem już w doliczonym czasie i dzięki temu zdobyliśmy trzy punkty" - mówi w wywiadzie dla Super Expressu. Terek Grozny, to klub ze stolicy Czeczenii. Jeszcze kilka lat temu toczyła się tam regularna wojna, a dopiero od dwóch sezonów Terek gra w Czeczenii, a nie w Moskwie. "Czuję się tu bezpiecznie. Nigdy w życiu nie byłem zresztą tak pilnowany. W hotelu, w drodze na stadion i podczas samego meczu - wszędzie mnóstwo ochroniarzy. Zresztą o to, żebyśmy nie czuli się zagrożeni, wszyscy tu bardzo dbają. Mieszkamy poza Czeczenią, dojeżdżamy tu tylko na mecze" - opowiada Brazylijczyk. Cleber nie kryje, że jedynym motywem przenosin do Tereka była sprawy finansowe. "W Wiśle naprawdę czułem się fantastycznie, przeżyłem tam piękne chwile, ale... Muszę zapewnić przyszłość rodzinie. A przyznam szczerze, że takich pieniędzy, jakie zaoferował mi Terek, nikt inny 35-letniemu piłkarzowi by nie dał. No i zaoferowali mi dwuletni kontrakt, co daje mi pewność, że trochę na emeryturę odłożę" - mówi i dodaje, że największym dla niego problemem jest rozłąka z rodziną, która pozostała w Krakowie. " Wyjazd z Polski to była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Dobrze przynajmniej, że mam się tu do kogo odezwać. Razem ze mną trafił do Groznego Brazylijczyk Arthuro, no i próbuję też, w miarę możliwości, rozmawiać po... polsku. Jest tu Siergiej Omeljańczuk, który kiedyś grał w Legii" - przyznaje Cleber, który pytany, czy kiedyś wróci do naszego kraju odparł: "Do gry to już raczej nie. Ale nie wykluczam, że po prostu w Polsce zamieszkam. Ja i żona pokochaliśmy Kraków, a już dla moich synów, którzy biegle mówią w waszym języku, Polska to naprawdę druga ojczyzna."