Jak donosi portal sportal.bg Stoiczkow podczas gali na "Najlepszego sportowca Bułgarii" pozwolił sobie na niewybredny żart wobec "Królewskich": "Dlaczego Real Madryt nie ma żadnego okolicznościowego znaczka pocztowego? Bo ludzie nie wiedzą, na którą stronę splunąć, aby się przykleił". Stoiczkow nabijał się też z Realu przypominając listopadową klęskę (0-5) ekipy Jose Mourinho na Camp Nou. 44-letni obecnie Stoiczkow do Barcelony trafił w 1990 roku i grał tam - z roczną przerwą na występy w AC Parma - grał do 1998 roku. Bułgar, który cały czas mieszka w Barcelonie, kreuje się na wielkiego wroga Realu. To nie pierwszy jego taki wyskok. W 2004 roku, gdy był trenerem młodzieży w Realu nazwał prezesa Realu Florentino Pereza błaznem. Nieco wcześniej, podczas tournee Barcelony w USA wyrzucił z treningu w Waszyngtonie jednego z widzów, który był ubrany w koszulkę Realu. W jednym z wywiadów przyznał też: "Zawsze będę nienawidził Realu Madryt. Wolałbym, żeby ziemia się otworzyła i wzięła mnie ze sobą niż miałabym zaakceptować pracę dla nich."