Nadzieje przed ME podgrzewają również sami piłkarze powtarzając tu i ówdzie, że jadą po złoto. I o ile od sportowca nie wolno za żadne skarby wymagać minimalizmu, to droga do powtórzenia sukcesu z Niemiec jest dużo trudniejsza. Piłka ręczna Europą stoi, a na mistrzostwach Starego Kontynentu poziom jest niezwykle wyrównany. I niezwykle wysoki. Tu nie zdarzą się "perełki" typu reprezentacji Kuwejtu, Australii czy Grenlandii. W każdej z czterech grup jest jeden zespół, o którym można powiedzieć że nie jest faworytem. Ale w konfrontacji pozostałych trzech wszystko jest możliwe. Polacy zagrają w grupie A z Chorwacją, Słowenią i Czechami. I najmniej u bukmacherów będzie można zarobić na naszym zwycięstwie właśnie z sąsiadami z południa. Słoweńców ograliśmy na mundialu, ale byli tam mocno osłabieni. Z Chorwatami dawno nie graliśmy. Ale to jeden z zespołów typowany do mistrzostwa |Europy. Zresztą jak zawsze. Przed mistrzostwami w Niemczech trener Bogdan Wenta mówił, że dla niego faworytem nr 1 do mistrzostwa świata są właśnie Chorwaci, bo to najlepszy zespół świata. W ciągu roku niewiele się zmieniło, poza tym że do Norwegii nie jadą obaj prawoskrzydłowi: Zomba i Zrnić, którzy są kontuzjowani. Jeśli komuś te nazwiska nic nie mówią, to nie szkodzi. W ich miejsce trener Lino Cervar, facet który doprowadził Chorwatów do olimpijskiego złota w Atenach i wicemistrzostwa świata trzy lata temu, z pewnością zabierze kogoś, kto będzie niewiele gorszy. Na nieszczęście dla rywali, ale z westchnieniem ulgi dla całej Chorwacji na Euro jedzie Ivano Balić - Zinedine Zidane światowej piłki ręcznej. Dwukrotnie wybierany najlepszym zawodnikiem świata. Od ośmiu lat uznawany MVP mistrzostw świata i mistrzostw Europy, gracz jednej z najlepszych drużyn świata hiszpańskiego Portland San Antonio. W swoim kraju otaczany jest niemal kultem, jest nie tylko wzorem sportowca, ale i uosobieniem seksu dla Chorwatek. Jego wyjazd do Norwegii do ostatniej chwili stał pod znakiem zapytania z powodu kontuzji, ale ostatecznie pojawi się w Stavanger. To meczem z Chorwatami, aktualnymi mistrzami olimpijskimi Polacy w czwartek o godz. 20.15 rozpoczną Euro 2008. O tej samej porze w piątek zmierzą się ze Słoweńcami, a po dniu przerwy, w niedzielę o 15.15 zagrają z Czechami. Z każdej grupy awans do fazy głównej wywalczą trzy pierwsze ekipy, więc nawet porażka z Chorwatami nie przekreśla szans Polaków, choć w następnej fazie gra się z zaliczeniem punktów z eliminacji. W fazie głównej po trzy zespoły z każdej grupy stworzą grupę sześciozespołową, a Polacy - w przypadku awansu - trafią na rywali z grupy B, w której grają gospodarze Norwegowie, Duńczycy, Rosjanie i Czarnogórcy. Tutaj już nie ma zmiłuj. Dwie pierwsze drużyny z obu grup zagrają półfinały "na krzyż". Dla Polaków korzystne jest też to, że zarówno grupę eliminacyjną, jak i główną będą rozgrywać w Stavanger, a dopiero po awansie do pierwszej czwórki przeniosą się do Oslo. I oby się przeprowadzali. A czy stać ich na to? Z pewnością! Trenera Wentę omijały kłopoty kadrowe. W komplecie do Norwegii pojechali wicemistrzowie świata, zabrakło jedynie młodego Zbigniewa Kwiatkowskiego z Wisły Płock, który w Niemczech nie zagrał ani minuty, ale był z kadrą. W jego miejsce jedzie rozgrywający Bartłomiej Jaszka oraz Mariusz Jurkiewicz. Zawodników jest 17, na mistrzostwa można zgłosić 16, a jednego wymienić po pierwszej rundzie. Wydaje się, że kadrowicze Wenty nic nie stracili ze swoich atutów sprzed roku. Zmieniali kluby na lepsze, rozwijali się. W październiku zdobyli prestiżowy SuperCup biorąc rewanż na Niemcach, a w finale pokonując Szwedów. Są więc także mocniejsi psychicznie. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, by powalczyć o medale! Celem nadrzędnym Polaków jest jednak wyjazd na igrzyska do Pekinu. Awans wywalczy mistrz Europy, albo finalista jeśli w finale zagrają Niemcy. Najłatwiejszą drogę Polacy będą mieli jednak w maju, gdy u nas w kraju i odbędzie się turniej kwalifikacyjny, z którego awansują dwie najlepsze ekipy. Faworytami oprócz gospodarzy będą Hiszpanie. Leszek Salva, Stavanger