"Nie oczekuję żadnych propozycji z innych krajów, bo chciałbym jak najdłużej pracować z Justyną Kowalczyk. Oczywiście nie wszystko ode mnie zależy, a od władz polskiego związku, no i od Justyny. Kontrakt mam podpisany do igrzysk olimpijskich w Vancouver" - powiedział Wieretielny. Jego podopieczna - Kowalczyk w czwartek była trzecia w rywalizacji na 10 km techniką klasyczną w MŚ w Libercu, a w sobotę triumfowała w biegu łączonym. Do późnych godzin nocnych Wieretielny odpisywał na sms-y i odbierał telefony. "Wiadomości było kilkadziesiąt, a dzwonili głównie dziennikarze. Z gratulacjami pospieszyli też koledzy z Ałmatów (Wieretielny wychowywał się na terenach obecnego Kazachstanu - PAP). Jeśli chodzi o zwycięski bieg Justyny, później już go na wideo nie oglądałem" - dodał. W niedzielę rano Kowalczyk i Wieretielny przyjechali do Jakuszyc, gdzie złota medalistka MŚ trenowała przez dwie godziny. "Później była w saunie, a następnie wyjechała regenerować siły do Szklarskiej Poręby. Do Liberca wracamy w poniedziałek rano" - dodał szkoleniowiec. Wieretielny mieszka w Polsce od 25 lat, a rozpoczynał pracę od biathlonu. Za jego kadencji, w 1995 roku Tomasz Sikora został mistrzem świata. "Do biathlonu nie chciałbym już wracać, bo to praca wymagająca dużo więcej energii i bardziej wyczerpująca niż biegi. A ja już tyle sił nie mam" - stwierdził 61-letni Wieretielny. Trenerem reprezentacji Polski w biegach narciarskich jest od dziesięciu lat. "Zaczynałem od zera, bowiem po olimpiadzie w Nagano ze startów zrezygnowały niemal wszystkie zawodniczki. Została tylko Dorota Kwaśny, a z kolei Janusz Krężelok był na walizkach. Twierdził, że będzie budował domy z bratem. Ale ostatecznie został" - powiedział Wieretielny, który na stałe mieszka w Wałbrzychu.