- Pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja Potraktowałem to jako czerwoną kartkę i zszedłem do szatni. Nie miałem w zamiarze kogokolwiek obrazić - mówi Witkowski, którego klub ukarał pozbawieniem premii za zwycięski mecz z Jagiellonią Białystok. Napastnik Cracovii rozmawiał już na ten temat z trenerem Płatkiem, który wrócił do Krakowa z kursu szkoleniowego w stolicy. - Rozmawiałem z nim. Nie mam żadnego problemu z Kamilem - wyjaśnia trener. - To jest normalne, nie mam żadnych uprzedzeń - dodaje. - Mam nadzieję, że jak Kamil wyjdzie na mecz, to da z siebie wszystko co potrafi i będzie chciał zdobywać bramki - mówi. Pewnie wierzy też, że piłkarz wreszcie pobrudzi śnieżnobiałe spodenki Cracovii błotem z piłkarskiej murawy. Szkoleniowiec "Pasów" zarzucił bowiem swojemu podopiecznemu, że ten przez ponad pół godziny gry na grząskiej nawierzchni nawet nie ubrudził stroju. Witkowski z perspektywy czasu żałuje swojej zachowania. - To była decyzja trenera. Jeśli chciałby mnie zmienić w 2. minucie, to też nie mógłbym mieć pretensji. Teraz wiem, że trzeba najpierw podać trenerowi rękę - przyznaje 24-letni piłkarz. W niedzielę "Pasy" zmierzą się w Gdyni z Arką. Czy Witkowski liczy na występ w Trójmieście? - To jest ostatni mecz. Może dostać szansę Bartek Dudzic, mogę ja. Decyzja należy do trenera. Moja dyspozycja nie była najlepsza, czułem się trochę podmęczony. Teraz na treningu czuję się dobrze, ale nie chciałbym, żeby nogi mi spuchły już na początku meczu. To jest tragedia - tłumaczy zawodnik. Witkowski próbował też w piątek wytłumaczyć swoją słabą formę z meczu z Jagiellonią. - Nie trenowałem 4 miesiące, a w listopadzie grałem w prawie każdym meczu, a było ich sporo. Teraz nogi nie niosły - wyjaśnia. - Jak ktoś się źle czuje fizycznie, to nie może być nic dobrego, nie ma radości, chęci. Nic się nie widzi na oczy - rozwija myśl. - Jasne, że jest chęć rehabilitacji za ostatni mecz, ale muszę być w pełni sił - deklaruje Witkowski.