- To bardzo dziwne. Nasz bramkarz doznał kontuzji podczas rozgrzewki i między słupkami stanie Mark Brown - wypowiedź menedżera Celtiku Gordona Strachana cytuje BBC. Brytyjska stacja podała, że bramkarz reprezentacji Polski, ostatnio mocno krytykowany za swoją postawę, ma problemy z pachwiną. Podopieczni Jimmy'ego Calderwooda od początku ruszyli odważnie do przodu i często niepokoili defensywę "The Bhoys", ale i bardziej utytułowani goście nie pozostawali im dłużni. Dzięki temu kibice mogli obserwować emocjonujący szybki mecz, którego cechą charakterystyczną przynajmniej w pierwszej części były częste błędy obrońców obu drużyn. Aberdeen wyszło na prowadzenie w 24. minucie. Znakomicie przed polem karnym zachował się Stuart Duff, który zdołał dokładnie dośrodkować w kierunku Gary'ego McDonalda, mimo asysty dwóch piłkarzy Celtiku. Adresat podania zrobił z niego użytek dzięki precyzyjnemu uderzeniu głową w długi róg bramki Browna, pozostawiając go bez szans na interwencję. Po kilkudziesięciu sekundach niejeden kibic powiedział: "Tego można było się spodziewać". Podrażniona duma Celtiku dała o sobie znać i już w 25. minucie mieliśmy wynik remisowy. Zagubiony do tego momentu Aiden McGeady przypomniał o swoich umiejętnościach, wbiegł w pole karne i idealnie wyłożył piłkę Scottowi Brownowi, który uprzedził jednego z obrońców i bez problemów pokonał Jamiego Langfielda. "The Dons" byli jednak niesamowicie zmotywowani, aby nareszcie przełamać hegemonię Celtiku na Pittodrie. W 31. minucie autorzy pierwszego gola zamienili się rolami. McDonald wykorzystał zbyt krótkie wybicie piłki przez Giorgiosa Samarasa i posłał futbolówkę w kierunku Duffa. Pomocnik Aberdeen wobec niezdecydowania defensywy gości wbiegł w pole karne i przymierzył z woleja. Mark Brown ponownie nie mógł się niczym wykazać. Po przerwie coraz lepiej prezentowali się podopieczni Gordona Strachana. Bliscy szczęścia byli już w 61. minucie. Wtedy to piłka po dośrodkowaniu Andreasa Hinkela nieoczekiwanie trafiła w słupek, a strzał Paula Hartleya okazał się minimalnie niecelny. W 73. minucie nic już nie przeszkodziło Celtikowi w odrobieniu strat. Tym razem geniuszem błysnął niezbyt widoczny w przekroju 90 minut Barry Robson. Oszukał on byłego kolegę klubowego z Dundee United, Marka Kerra i podał do Scotta McDonalda. Australijczyk z kilku metrów umieścił piłkę w siatce, wygrywając pojedynek powietrzny z Charliem Mulgrewem. W tym momencie można było spodziewać się, że konfrontacja ta zakończy się tak jak zwykle, czyli że to Celtic, mimo pewnych kłopotów, wywiezie z północy Szkocji komplet punktów. A jednak nie... Już 2 minuty później Aberdeen ponownie wyszło na prowadzenie. Mulgrew idealnie zagrał z rzutu wolnego do innego obrońcy Alexandra Diamonda, a ten głową pokonał Browna. W 78. minucie było praktycznie po wszystkim. Arbiter znów podyktował rzut wolny dla "The Dons", tym razem po faulu tylko od czasu do czasu przeprowadzającego dobre akcje McGeady'ego. Znów piłkę wrzucił Mulgrew, a jego podanie na gola zamienił uderzeniem głową Diamond. Celtic robił co mógł, aby nawiązać walkę z walecznymi gospodarzami, ale tego dnia niewiele zdziałał. Liderzy "The Bhoys" tylko momentami prezentowali się tak, jak powinni, a to nie wystarczyło na świetnie zmotywowanych i skutecznych "The Dons". Po 8 latach posuchy Aberdeen pokonało u siebie Celtic i to niezwykle okazale. Na jakikolwiek triumf nad potentatem z Glasgow fani "The Dons" musieli czekać za to od października 2004 roku, gdy ich pupile zwyciężyli na Parkhead 3:2. Seria 4 meczów ligowych bez porażki w wykonaniu gości zakończona. Podopieczni Strachana nadal zajmują pierwsze miejsce w tabeli, ale nad Rangers mają tylko 2 punkty przewagi. Trzeba jednak pamiętać, że "The Gers" za tydzień także czeka wyjazd na Pittodrie Stadium, na którym często ostatnio gubili punkty. Aberdeen znajduje się na 3. lokacie z 36 oczkami. Aberdeen FC - Celtic Glasgow 4:2 (2:1) 1:0 G. McDonald 24. min 1:1 Brown 25. min 2:1 Duff 31. min 2:2 S. McDonald 73. min 3:2 Diamond 75. min 4:2 Diamond 78. min Sędziował: D. McDonald Widzów: 18100