Tevez ostro starł się na boisku z Terrym w ostatni weekend na Stamford Bridge, a jego drużyna nieoczekiwanie pokonała Chelsea 4-2. Argentyńczyk zdecydowanie zaprzeczył jednak spekulacjom, że do szarpaniny doszło właśnie z powodu odwetu za krzywdy wyrządzone koledze z drużyny Wayne'owi Bridge'owi. "Sprzeczka nie miała związku z romansem Terry'ego z dziewczyną Wayne'a. Wkurzyłem się, bo on pociągnął mnie za koszulkę, a tego bardzo nie lubię. Wpadłem w furię" - zdradził Tevez. Pokusił się jednak o komentarz do zachowania obrońcy Chelsea. I nie przebierał w słowach. Otwarcie przyznał, że w kraju latynosów - Argentynie za odbicie kobiety przyjaciela, Terry'emu groziłoby trwałe kalectwo, albo nawet śmierć! "W mojej opinii to naganne zachowanie. Terry nie ma zasad moralnych. Jak mógł to zrobić koledze? W mojej okolicy (Fuerte Apache - owiane złą sławą przedmieścia Buenos Aires - przyp. red.), gdybyś zrobił coś takiego, straciłbyś obie nogi, albo po prostu nie przeżyłbyś". "Apacz" ostro walczył na boisku nie tylko z Terrym. Starł się również z niemieckim pomocnikiem "The Blues", Michaelem Ballackiem. "Zawsze miałem z nim problemy na boisku. Ale wiecie, to tylko futbol, a nie personalne porachunki. Nie wiem, może mnie nie lubi, tak jak ja nie lubię jego? Na boisku nigdy nie rozumiem co do mnie mówi. Jestem pewien, że on też nie rozumie mnie" - przyznał z rozbrajającą szczerością Carlos Tevez. CZYTAJ TEŻ: Kibice wspierają Terry'ego, Capello dziękuje Bridge zrzekł się powołania do reprezentacji Anglii Terry stracił opaskę kapitana Anglii Świat futbolu oszalał