Jestem niewinny i nie przyznaję się absolutnie do zarzutu, który został mi postawiony" - powiedział w czwartek w TVN24 Listkiewicz. "Jestem przekonany, że w dalszym postępowaniu to się jednoznacznie okaże" - dodał. "Bardzo proszę wymieniać moje pełne nazwisko. Nie mam się czego wstydzić" - podkreślił Listkiewicz, któremu grozi do 8 lat więzienia. Były szef PZPN-u po wpłaceniu 60 tys. zł poręczenia majątkowego został zwolniony do domu. Działacz będzie przesłuchany w innym terminie i wtedy złoży obszerne wyjaśnienia. Listkiewiczowi grozi do 8 lat więzienia. Jak poinformował w czwartek Jerzy Kasiura z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, Listkiewicz jest podejrzany o to, że będąc prezesem PZPN w 2000 r. polecił rozporządzenie należnymi Widzewowi Łódź środkami finansowymi. "Wskutek czego z rachunku bankowego PZPN, z pominięciem zajętych w postępowaniach egzekucyjnych rachunków bankowych Widzewa Łódź, przekazane zostało ponad 7 mln zł na rzecz niemieckiej firmy J.A.G. Sportmarketing GmbH - Jakuba G." - wyjaśnił Kasiura. Dodał, że pieniądze te zostały przekazane niemieckiej firmie, mimo iż stanowiły wierzytelność Widzewa i były zagrożone zajęciem w związku z prowadzonymi wobec tej spółki postępowaniami egzekucyjnymi. "Takim działaniem Michał L. uszczuplił lub udaremnił zaspokojenie wielu wierzycieli" - powiedział prokurator. Kasiura nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy Listkiewicz przyznał się do zarzutu. Wyjaśnił jedynie, że będzie on przesłuchiwany przez wrocławskich prokuratorów w innym terminie. Zobacz także <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/news/minister-giersz-zaskoczony-zarzutami-dla-listkiewicza,1399250" target="_blank">Minister Giersz zaskoczony zarzutami dla Listkiewicza</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/1-liga/news/widzew-nie-komentuje-zatrzymania-listkiewicza,1399391,2119">Widzew nie komentuje zatrzymania Listkiewicza</a>