Dla Keothavong ten sukces ma podwójne znaczenie. Nie tylko po raz pierwszy w karierze pokonała Rumunkę, ale też w ogóle wygrała z nią seta. Obie panie spotkały się na korcie czwarty raz. - Jestem bardzo zadowolona, że w końcu udało mi się z nią wygrać - powiedziała po spotkaniu uśmiechnięta Anne. Na początku meczu Brytyjka przełamała podanie swojej rywalki. Potem tenisitki utrzymywały włsny serwis aż do 10 gema. Niculescu w ostatniej chwili uratowała jednak seta przełamując podanie przeciwniczki. W następnym gemie taką szansę miała Keothavong. Brytyjka prowadziła nawet 40:0, ale nie wykorzystała trzech break-pointów. Po ostatnim zaklęła szpetnie zirytowana hałasem na widowni i swoim błędem. O wyniku parti musiał rozstrzygnąć tie-break. Na jego początku mini-breaka wywalczyła Niculescu, ale od stanu 4-3 przegrała cztery piłki z rzędu. Keothavong zakończyła go asem. Początek drugiego seta zaczął się od break-pointa dla Niculescu. Co jej się nie udało w pierwszym gemie, udało w trzecim, choć Brytyjka prowadziła już 40:15. Potem mieliśmy jeszcze trzy przełamania z rzędu. Wreszcie w siódmym, gem przy własnym podaniu wygrała Keothavong. Od tego momentu do końca górą była już Rumunka. Trzecia partia zaczęła się oczywiście od przełamań. Mieliśmy ich aż cztery. W czwartym Niculescu przy swoim podaniu prowadziła nawet 40:0, ale nie potrafiła wygrać. Potem obie panie utrzymywały swoje podanie, by w końcu, w ósmym, Brtyjka za czwartm break-pointem zdołała przełamać serwis rywalki. W ostatnim, jak się okazało gemie, Keothavong wychodziło wszystko i wygrała go do zera, kończąc spotkanie po dwóch godzinach i 48 minutach. - To trudna przeciwniczka, dysponuje dobrym forhendem, na korcie potrafi też się kłócić, a nawet płakać - stwierdziła ze śmiechem Keothavong. To prawda, Rumunka w niektórych momentach zachowywała się jak rozkapryszone dziecko. - To był ciężki rok, ale do Londynu wracam z uśmiechem na ustach. Teraz będę miała tydzień albo dwa odpoczynku, a potem zaczynam przygotowania do nowego sezonu - dodała Brytyjka. - Rozegrałam dobry turniej. Jestem zadowolona ze swojej gry, tym bardziej, że przyjechałam do Krakowa zmęczona sezonem. Krok po kroku realizowałam swój cel i w każdym meczu dawałam z siebie wszystko - stwierdziła Niculescu. Obie panie wystąpiły na korcie w podobnych strojach. - Ona miała jednak inny kolor - powiedziała Keothavong. - A kto wyglądał lepiej? - zapytała na koniec. Nie mam wątpliwości, że ona. Finał gry pojedynczej: Anne Keothavong (Wielka Brytania, 6.) - Monica Niculescu (Rumunia, 3.) 7:6 (7-4), 4:6, 6:3 Paweł Pieprzyca, Kraków