Współprowadzący karierę Briggsa Greg Cohen na łamach mediów w Stanach Zjednoczonych oświadczył, że przebywający w szpitalu w niemieckim Hamburgu Briggs wygląda jakby uczestniczył w wypadku samochodowym, choć nie doznał bardzo poważnych obrażeń i jego życiu nic nie zagraża. "Chcieliśmy z trenerami Hermanem Caicedo i Eddie Mustafą Muhammadem poddać Shannona po ósmej i dziewiątej rundzie, ale się nie zgodził. Już przed pojedynkiem zaznaczył, że nie ma mowy o rzuceniu ręcznika. - Nie przerywajcie tej p... (Briggs użył przekleństwa) walki, bo was pozabijam" - powiedział Cohen, który jest promotorem 39-letniego pięściarza. Wcześniej niemieckie media informowały, że Briggs doznał m.in. złamania nosa i kości pod oczami oraz kontuzji mięśnia ramienia. Rzekomo bokser miał również zasłabnąć w toalecie, tuż przed badaniem dopingowym, ale tych rewelacji nie potwierdził Cohen. "Był odwodniony, jednak nie stracił przytomności nawet na chwilę" - wyjaśnił promotor. "Nie mam żadnych groźnych urazów. Mój pobyt w klinice związany jest z problemami z bicepsem lewej ręki. Mimo kontuzji, nie chciałem się poddać" - stwierdził Briggs. W sobotni wieczór w Hamburgu broniący tytułu Kliczko wyprowadził ponad 700 ciosów, z których 300 doszło celu. Amerykański pretendent był znacznie mniej skuteczny - 316/73. Ukrainiec wygrał w obecności 14,5 tysiąca kibiców (przed telewizorami było 13,3 mln) na punkty 120:107, 120:107, 120:105. Kilka miesięcy temu 39-letni Kliczko znokautował w dziesiątej rundzie Alberta "Dragona" Sosnowskiego, a być może w przyszłym roku on lub jego młodszy brat Władimir (czempion IBF i WBO) zmierzy się z Tomaszem "Góralem" Adamkiem.