Dla Lecha to termin wysoce niefortunny - poznaniaków czekają bowiem trzy ostatnie mecze w sezonie, które mogą mieć spore znaczenie dla przyszłości klubu. Jeśli Lech nie zdoła wywalczyć prawa gry w kwalifikacjach do Ligi Europejskiej, będzie musiał wdrożyć system oszczędnościowy. Może to oznaczać odejście kilku gwiazd. Termin spotkania z Borussią został jednak ustalony miesiąc temu, gdy działacze "Kolejorza" liczyli na zdobycie Pucharu Polski. Sam fakt przyjazdu mistrza Niemiec do Polski jest efektem transferu do Dortmundu Roberta Lewandowskiego. Pierwotnie Lech miał zagrać z Borussią w lipcu, ale klub z Westfalii nie chce mieć latem już żadnych podobnych zobowiązań i w spokoju przygotować się do startu w Lidze Mistrzów. Stąd termin majowy. - Mecz był zaplanowany od dłuższego czasu, więc już wtedy mieliśmy pomysł, by każdy z zawodników pierwszej drużyny zagrał w nim po 45 minut. Niestety, kilku nie może grać z różnych powodów, więc wystawimy dodatkowo paru zawodników z Młodej Ekstraklasy, zdolnych, obiecujących. Termin może nie do końca nam służy, bo przez 10 dni zagramy cztery mecze, ale uwzględniliśmy to w planach przygotowania fizycznego - przyznaje Bakero. W Lechu nie wystąpią kontuzjowani od dłuższego czasu: Tomasz Bandrowski, Marcin Kikut i Kamil Drygas, dochodzący do zdrowia Seweryn Gancarczyk i Artjoms Rudnevs oraz powołani na zgrupowania reprezentacji młodzieżowych Wojciech Golla i Marcin Kamiński. Bakero zapowiedział, że tak ustawi skład, by jednocześnie na boisku nie byli wszyscy młodzi zawodnicy. - Miałem taki pomysł, by zagrać pierwszą połowę składem zbliżonym do tego, który wybiegnie przeciwko Lechii Gdańsk w niedzielę. Trochę go jednak zmodyfikuję i znajdę punkt równowagi. Gdyby najpierw grał silny skład, a później słabszy, to nie byłoby to dobre dla widowiska, ale i samych zawodników - przyznał Hiszpan. Bakero cieszy się, że jego drużyna zmierzy się z mocnym rywalem. - Na trybunach będzie świetna atmosfera, do której jesteśmy przyzwyczajeni, podobnie zresztą jak zespół z Dortmundu. To fajna sprawa dla mnie, dla piłkarzy, dla klubu - mówił. Borussia w weekend zakończyła sezon, teraz rozgrywa spotkania sparingowe. We wtorek podopieczni Juergena Kloppa pokonali 2-1 drużynę złożoną z japońskich piłkarzy występujących w Bundeslidze. Gole strzelili Markus Feulner i Daniel Ginczek, zaś dla rywali - reprezentant Japonii i... pomocnik Borussii Shinji Kagawa.- Nie widziałem tego meczu, ale widziałem kilka spotkań Borussii w Bundeslidze. To szybka drużyna, szybkość jest atutem wielu graczy. Trzeba jednak zaznaczyć, że oni są już po sezonie, w okresie roztrenowania i przyjadą pewnie w wakacyjnych nastrojach. Będą chcieli się cieszyć grą, a nie spinać wynikiem. Mam nadzieję, że to będzie wspaniały mecz - stwierdził Bakero. W składzie Borussi powinno znaleźć się trzech reprezentantów Polski - Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek i Kuba Błaszczykowski. Przeciwko Japonii nie wystąpił tylko ten ostatni. Pierwszy raz w karierze przeciwko Lechowi zagra Lewandowski, który rok temu odchodził z poznańskiego klubu do Borussii w glorii króla strzelców Ekstraklasy. Nie miał wtedy okazji grać w niebiesko-białych barwach przy 40-tysięcznej publiczności. Dopiero w listopadzie poczuł atmosferę całkowicie wybudowanego Stadionu Miejskiego w Poznaniu, gdy jako reprezentant Polski zagrał przeciwko Wybrzeżu Kości Słoniowej i strzelił nawet dwie bramki. W czwartek na trybunach zasiądzie ponad 40 tysięcy kibiców - klub z Poznania do środy sprzedał ponad 39,5 tys. wejściówek, a dziś dostał jeszcze zgodę na sprzedaż dwóch tysięcy biletów na sektor zwykle zajmowany przez kibiców gości. Mecz Lech - Borussia w czwartek o godz. 20.