Noszenie takiej koszulki to nic zdrożnego, ale nie w derbach Glasgow, które są nie tylko sportową, ale też religijną rywalizacją. Wszyscy kibice Rangersów to protestanci, więc wizerunek byłej głowy Kościoła katolickiego mogą uznawać za obrazę. Boruc nie pierwszy raz wywołał burzę w Szkocji. Dwa lata temu podczas meczu derbowego na Ibrox Park drażnił ich, wykonując religijne gesty, m.in. błogosławieństwa znakiem krzyża. Po tym spotkaniu prokuratura przez pół roku rozpatrywała liczne skargi kibiców Rangers, ale ostatecznie zrezygnowała ze wszczęcia postępowania przeciwko reprezentantowi Polski. Sprawa skończyła się dla Boruca tylko ostrzeżeniem policji. Po derbach Glasgow w minioną niedzielę Boruc zdjął bluzę bramkarską i zszedł z boiska w koszulce ze zdjęciem Jana Pawła II i napisem "God bless the Pope". Piłkarska Federacja Szkocji przeanalizowała sporządzony przez sędziego protokół z tego meczu i doszła do wniosku, że nie ma potrzeby nakładania na Polaka jakiejkolwiek kary. W poniedziałek w obronie Boruca stanął trener Celtiku Gordon Strachan. - Szczerze mówiąc, to nie był zły gość ten Jan Paweł II. Gdyby chodziło o napis "God Belss Myra Hindley", miałbym wtedy problem - powiedział Strachan. Hindley to znana postać ze świata przestępczego, skazana na dożywocie za porwanie, torturowanie i zamordowanie czworga dzieci w połowie lat 80.