Rzeczywistość okazała się troszeczkę inna. Z zachodnich formatów to jest tylko biuro, wypłaty, elegancja w obsłudze. Co jednak z tego mają kluby? Jak poprawił się wizerunek naszej najwyższej klasy rozgrywkowej? W czasach, gdy wszyscy chcą oszczędzać i znaleźć środki na kształcenie i opłacenie trenerów tych na najniższym szczeblu, trochę boli bilans wydatków spółki Ekstraklasa SA. Oczywiście to nic strasznego, gdyby były wielkie sukcesy sportowe, organizacyjne, czy marketingowe. Ale czy rzeczywiście one są? Pod względem sportowym trudno mieć pretensje do spółki za porażki, marny poziom, brak europejskich sukcesów - zostawmy ten temat. Organizacja - od samego początku, zamiast pilnować rozgrywek, zaczęto promować nowe formy rywalizacji. Puchar Ekstraklasy, czy Młoda Ekstraklasa. Moje zdanie jest wciąż takie samo: stracono czas, energię i pieniądze na coś, co od początku było skazane na niepowodzenie. Puchar Ekstraklasy nigdy się w mediach nie przebił. Nie było żadnej obudowy do tych rozgrywek i prawdę mówiąc, to nawet nie wiem, czy dalej są prowadzone, a to już świadczy o ich popularności. Młoda Ekstraklasa, już ze względu na sam regulamin tych rozgrywek, była pomysłem przestarzałym. Poza tym zawsze uważałem, że zawodnicy dziewiętnastoletni, czy dwudziestoletni doświadczenie powinni zdobywać w klubach pierwszo-, drugo-, czy trzecioligowych. Tam, gdzie gra się o punkty, gdzie jest stres, gdzie całe miasto jest zainteresowane walką o utrzymanie, czy awans. Delikatnie mówiąc, mecze towarzyskie nie służą poprawie formy sportowej. Marketingowo sytuacja też nie jest za wesoła. Sponsora nie ma i mówienia, że jest to korzystne nigdy nie zrozumiałem. Wiem i pamiętam, dlaczego rozstano się z Orangem. Motywacja i racje były trochę egoistyczne i trudne do zaakceptowania. Prawa telewizyjne sprzedano, ale bez żadnej wielkiej "przebitki". Dziwny jest też fakt, że domena Ekstraklasa.tv, gdzie można obejrzeć skróty z meczów Ekstraklasy nie jest własnością spółki, tylko zupełnie innego podmiotu. Ciekaw bym był obejrzeć dokumenty i umowy w tym zakresie. Chwalenie się publicznie tym, że kupiono software do analizy meczów, jest niczym innym, jak szukaniem dodatkowych punktów poparcia. Prezes spółki Andrzej Rusko, to mój dobry znajomy i trudno winić go za wszystkie niedoskonałości. Wydaje mi się, że błędny zostały jednak popełnione, a chęć wspólnej analizy i znalezienia wyjścia z trudnej sytuacji to już nie jest nasz polski model. My lubimy w kuluarach powiedzieć krótko: "Nie nadaje się i trzeba go zmienić". Mało ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że prezesa może odwołać rada nadzorcza Ekstraklasy SA. Łatwo sprawdzić, że jej czterej członkowie, to także członkowie zarządu PZPN-u. Jakby chcieli, to mogą jutro odwołać prezesa. Uważam, że to największa słabość i błąd całej tej struktury. Ekstraklasa SA powinna być niezależna, a zamiany w niej powinny zależeć wyłącznie od właścicieli klubów! Na miejscu prezesa spółki Ekstraklasa SA nie spałbym spokojnie. Już w kuluarach Pałacu Nauki i Kultury (podczas losowania grup Euro 2012) słyszałem o propozycjach składanych jego następcom i argumenty, że prawdziwy "właściciel" Ekstraklasy SA, to jest PZPN, a nie kluby. Smutne to jest, ale prawdziwe. Wystarczy spojrzeć w statut. Powtarzam, czterech ludzi z rady nadzorczej, którzy są równocześnie w zarządzie PZPN mogą wszystko. Gratuluję, to kolejny polski wymysł. *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.