Bolt bieg w Manchesterze wygrał z dziecięcą łatwością. 150 metrów przemierzył w czasie 14,35 s. i pobił rekord imprezy należący od 1983 roku do Włocha Pietro Mennea'y o kilkadziesiąt sekund. Po zawodach angielscy dziennikarze wypytywali jamajskiego sprintera o plany na nadchodzące dni i lata. Dał się też namówić na wspomnienia z zeszłorocznych igrzysk Olimpijskich w Pekinie, gdzie zdobył trzy złote medale i pobił rekord świata w biegu na 100 i 200 metrów. Pierwszy z dystansów przebiegł w czasie 9,69 s. - Mój trener powiedział mi w Pekinie, że mógłbym pobiec na 9,54 i zdecydowanie jestem w stanie tego dokonać. Nadal czuję gęsią skórkę, kiedy słyszę o olimpiadzie lub oglądam powtórki. Dobrze wiedzieć, że zrobiłem coś niewiarygodnego - powiedział Jamajczyk. I szybko dodał: - Jednak finał na sto metrów był dniem jak każdy inny. Z wyścigu na wyścig radziłem sobie coraz lepiej i wiedziałem, że wygram. Nie byłem zaniepokojony. Kiedy Bolt złamie kolejną barierę? - Nie myślę o pobiciu własnego rekordu, ale jeśli wszystko będzie szło dobrze na treningu, jest to możliwe - mówi sam zainteresowany. Zapytany o to, jak długo zamierza jeszcze biegać, odpowiedział, że postara się utrzymać w szczytowej formie przez najbliższe sześć lat. - Chcę zostać legendą i będę ciężko pracował, żeby tego dokonać - zapewnił. Cel na najbliższe miesiące? Pobicie rekordu świata na 400 metrów ustanowionego 10 lat temu przez Michaela Johnsona. - Nie jestem obecnie w swojej najwyższej formie. Przede mną wiele pracy, ale spróbuję tego dokonać. Mój trener naciska i przekonuje, abym zaatakował ten rekord - wyjaśnił Usain Bolt.