- Siedmiogodzinny egzamin odbył się w Duesseldorfie. Podzielony był na dwie części pisemne po 1,5 godz., 60 minut sprawdzianu ustnego i trzy godziny praktycznego. Mogę być z siebie dumny, bowiem otrzymałem dwie noty po 1 i kolejną 1,5, w skali 1-6, przy czym najniższa jest najlepszą. Podobno od dawna nie było tak rewelacyjnych wyników. Co więcej, z miejsca otrzymałem propozycję pracy z niemieckiego związku w tamtejszym centrum szkoleniowym - powiedział Błaszczyk. Oprócz polskiego pingpongisty, do egzaminu przystąpiły cztery inne osoby, wszystkie pochodzące z Azji. W ostatniej chwili wycofała się była mistrzyni Europy Nicole Struse. - Pozytywną ocenę otrzymała jeszcze tylko jedna z chińskich zawodniczek. Pozostałych, w tym Japonkę Ayę Umemurę, która swego czasu była w dziesiątce rankingu światowego, czeka poprawka - dodał. W komisji egzaminacyjnej był m.in. główny szkoleniowiec-koordynator kadry Niemiec Dirk Schimmelpfennig, a także specjaliści od treningu dynamicznego i szybkościowego, a także siłowego. - Sprawdzian pisemny obejmował 22 pytania. Miałem za zadanie odpowiedzieć w języku niemieckim np. na zagadnienia dotyczące różnic w treningu budowania masy mięśniowej a treningiem poprawiającym koordynację ruchową. Inne z pytań dotyczyło zaś dobrych i złych stron pingpongisty jednostronnego, grającego tylko backhandem, oraz wyjaśnienie m.in. jak ten styl rozwijał się przez lata - stwierdził 36-letni Błaszczyk. Po egzaminie ustnym Polak poprowadził trening 11-osobowej reprezentacji Niemiec kadetów. - Przed zajęciami musiałem je szczegółowo rozpisać, łącznie z rozgrzewką, a następnie skonsultować program z ich szkoleniowcem, bazując na wytycznych, które otrzymałem. Na tej podstawie wiedziałem jak młodzi gracze mają pracować, co muszą poprawić - przyznał 11-krotny mistrz Polski w singlu. Błaszczyk posiada stosowne uprawnienia, aby poprowadzić reprezentację Niemiec, czy drużyny ekstraklasy. Wcześniej licencję "A" uzyskali m.in. obecny trener kadry tego kraju Joerg Rosskopf, czy Richard Prause, zatrudniony jako główny szkoleniowiec w akademii byłego mistrza świata Wernera Schlagera w Austrii. - Jeden z wymogów licencyjnych w Niemczech jest taki, że każdy zespół musi posiadać w sztabie trenera z licencją "A" - wyjaśnił Błaszczyk (12 razy stawał na podium mistrzostw Europy), którego pisemną analizę dotyczącą lutowego turnieju TOP 12 wysoko ocenił Schimmelpfennig. Niemiec przekazał pracę szefowi międzynarodowej federacji (ITTF) Kanadyjczykowi Adhamowi Shararze, a ten z kolei zaprosił polskiego tenisistę stołowego do stałej współpracy. - Musiałem odmówić, bowiem na dokładne analizy trzeba poświęcić mnóstwo czasu, a ja go zwyczajnie nie mam. Czasem jedną akcję musiałem oglądać po 20 razy. To praca na wiele godzin - zakończył zawodnik Zugbruecke Grenzau.