Podobnego zdania jest trener Roman Bondaruk. W Polskim Związku Biathlonu zawiązała się przeciwko tej parze ukraińskich szkoleniowców silna opozycja. - To prawda. O kogo dokładnie chodzi nie powiem, ale nie są to przyjemne sytuacje. Ja naprawdę chwalę sobie pracę w Polsce. Świetnie się tutaj odnalazłam, poświęcam temu całe moje życie i oczekuję, że jeżli ktoś ma jakieś uwagi, powie mi to w twarz, a nie będzie komentować za plecami - powiedziała Biłowa. Żal narasta już od dłuższego czasu. Teraz osiągnął apogeum. - Nieważne co się będzie robić i jak. Zawsze znajdą się ludzie, którzy skrytykują. A ja chcę po prostu spokojnie pracować. Nie wchodzę w żadne układziki, rozmowy, głupoty. Mam naprawdę dużo pracy i nie mam na to czasu. Ludzie natomiast gadają i gadają. Można wytrzymać rok, dwa, trzy, ale osiem lat? W końcu trzeba powiedzieć dość - dodała. Biłowa nie boi się krytyki. Jest na nią przygotowana, ale jednocześnie wymaga, by była konstruktywna i uwagi omówione przy jednym stole. - My, jako trenerzy wiemy co mamy robić i do swojej pracy podchodzimy bardzo poważnie. Trzeba jednak pamiętać o tym, że pewnych rzeczy nie można przewidzieć - pogody, nastroju, samopoczucia. Obracamy się wśród dorosłych, dojrzałych ludzi. Oni mają po 40-50 lat i to ich gadanie sprawia, że jest mi smutno i nie chcę dalej tego ciągnąć - podkreśliła. Z drugiej strony nie chce opuszczać polskich biathlonistek, z którymi przez tyle lat zdążyła się zżyć. - Żal mi zostawiać dziewczyny, bardzo duży żal. Zaznaczam też, że na dzisiaj moje odejście nie jest jeszcze w stu procentach pewne. Przed nami są jeszcze trzy zawody Pucharu Świata, trzeba się na tym skupić i dobrze przygotować - zaznaczyła. Prezes Polskiego Związku Biathlonu Zbigniew Waśkiewicz uzależnia wszystko od decyzji zarządu. - Do końca roku trenerzy mają podpisane kontrakty. Nie jestem w stanie im zagwarantować, że zostaną one przedłużone. To nie jest tylko moja decyzja, a ich kandydatury musi zaakceptować całe środowisko, ale i oni sami muszą wiedzieć, że chcą z nami zostać - ocenił. Według Waśkiewicza trzeba do problemu podejść na spokojnie i wszystko dokładnie przeanalizować. - Może jest jakieś zmęczenie materiału? Biathlon to sport indywidualny i trzeba wziąć pod uwagę, że jak dwie jednostki przebywają ze sobą dzień, wieczór i noc to zawsze coś się zużywa - uważa. Trenerów bronią zawodnicy. To właśnie Roman Bondaruk przekonał Tomasza Sikorę do tego, by nie rzucał sportu i podjął z nim współpracę. Efekt? Srebrny medal olimpijski w Turynie. W tym roku krążka z Vancouver nie przywiezie, ale to raczej powód pogody, aniżeli złej formy. - Nie było jeszcze okazji ku temu, by usiąść spokojnie i wszystko przedyskutować. Na to przyjdzie czas po igrzyskach - powiedział Sikora. Nowakowska nie ukrywa, że od Biłowej nauczyła się bardzo wiele i to w dużej mierze dzięki niej może cieszyć się z piątego miejsca w biegu indywidualnym igrzysk w Vancouver. - Jestem bardzo wdzięczna trenerce. W ciągu trzech lat zrobiłam duże, siedmiomilowe kroki. Pomogła mi w kwestii strzelania, poprawiła technikę wielu elementów. Jeżeli zdecyduje się odejść pozostanie w mojej pamięci, a nawet sercu. Myślę, że będziemy miały kontakt i będziemy mile siebie wspominać, aczkolwiek poczekajmy do końca sezonu, może opadną emocje i zobaczymy jakie wtedy będą decyzje - mówiła Nowakowska. Zawodniczka AZS AWF Katowice zdaje sobie sprawę z tego jak trudne zadanie spoczywa na szkoleniowcach. - Wszystko jest na ich głowie. Oni są mózgiem całej operacji, muszą trzymać pieczę nad serwisem, nad odnową biologiczną, nad zawodnikami i czasami nad sprawami organizacyjnymi. To naprawdę bardzo stresująca praca i może po prostu potrzebują trochę odpocząć? - zastanawiała się Nowakowska. Z Whistler Marta Pietrewicz CZYTAJ TAKŻE Biathlon: Złoto dla Rosjanek, Polki dwunaste Łzy polskich biathlonistek