Drugie miejsce zajął Czech Jakub Janda, a trzecie lider klasyfikacji Pucharu Świata Fin Janne Ahonnen. Marcin Bachleda, drugi z naszych reprezentantów który zakwalifikował się do finałowej serii, zajął ostatecznie 30. miejsce. 18-letni Słoweniec w sobotę w Oberstdorfie sprawił taką samą niespodziankę, jak Szwajcar Simon Ammann podczas igrzysk olimpijskich w Salt Lake City. Zawodnik, na którego raczej nikt nie stawiał, wywalczył złoty medal. To pierwszy krążek takiego koloru zdobyty przez reprezentanta tego kraju podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Rok Benković nie jest zupełnie nieznanym skoczkiem. Mimo młodego wieku w zawodach Pucharu Świata skacze od kilku sezonów, ale wynik z Oberstdorfu, to oczywiście jego największy sukces w karierze. O wynikach w dużej mierze zadecydował wiatr, który w pierwszej serii poniósł Słoweńca na rewelacyjną odległość 101 metrów. 18-letni Benković w serii finałowej obronił pozycję, choć skoczył tylko 91 m. Wielu z zawodników z czołówki Pucharu Świata również lądowało blisko i odpadało z walki o medale. Zamiast Małysza, Ahonena, Roara Ljoekelsoeya, Martina Hoellwartha czy Mattiego Hautamaeki na półmetku na czele byli Benković oraz słabo spisujący się wcześniej w tym sezonie Bjoern Einar Romoeren i Jernej Damjan. Jedynym ze skoczków w czołówce, którego przed konkursem fachowcy wymieniali w gronie faworytów, był lider Pucharu Świata - Ahonen, zajmujący czwarte miejsce. Małysz był po pierwszym skoku dopiero 16. Polscy kibice, którzy licznie przybyli na stadion z biało-czerwonymi flagami i znanymi z konkursów w Zakopanem kapeluszami w narodowych barwach, tylko jęknęli, kiedy mistrz z Wisły wylądował znacznie bliżej od najlepszych. Chwilę później z trybun zniknął transparent z napisem: "Adam Złoty Orzeł". Było już jasne, że Polak nie tylko nie obroni tytułu, ale nie zbliży się nawet do podium. Słoweńscy dziennikarze zapytani o znakomite skoki Benkovica i Damjana odpowiedzieli tylko: - Przecież widzicie co się dzieje. Jak wieje, to skaczą. Ja nie wieje, to lecą krótko. Mateuszowi Rutkowskiemu i Robertowi Matei nie pomogli ani hałaśliwi kibice z kraju, ani spiker, którzy ich zachęcał po polsku: "Witamy skoczków przybyłych z Polski" i "Pozdrawiamy zawodników z Polski". Obaj wypadli bardzo słabo i udział w konkursie zakończyli już po pierwszej serii. W przerwie między seriami wiatr się trochę uspokoił i finałowe trzydzieści skoków odbywało się już w bardziej wyrównanych warunkach. Małysz zaprezentował się znacznie lepiej i awansował aż o dziesięć pozycji. Bachleda zupełnie zepsuł drugi skok i zajął trzydzieste miejsce. Zobacz WYNIKI konkursu skoków na obiekcie HS 100 Zobacz galerię zdjęć z narciarskich MŚ.