Umowa Hiszpana wygasa w czerwcu 2010 roku, ale dziennikarze i kibice na Wyspach z niecierpliwością wyczekują decyzji, czy właściciele "The Reds" będą zdeterminowani by zatrzymać go u siebie na dłużej. W zeszłym sezonie Benitez nie miał najlepszych relacji z dwójką Amerykanów, którzy sugerowali, że może go zastąpić Jurgen Klinsmann. Teraz nieporozumienia wydają się zażegnane, a Liverpool znakomicie radzi sobie w Premier League i Lidze Mistrzów. Jak podają źródła zbliżone do klubu do spotkania w sprawie nowego kontraktu ma dojść w ciągu najbliższego tygodnia. - Otrzymałem telefon od Toma Hicksa (jeden z właścicieli Liverpoolu - przyp. red.), że szefowie chcą się zobaczyć w sprawie przedłużenia umowy. To bardzo pozytywna informacja - poinformował też sam Benitez. - Spotkamy się w najbliższym czasie, teraz moi przedstawiciele pozostają z nimi w ciągłym kontakcie. Nie było póki co mowy o długości nowej umowy, ale wierzę, że dojdziemy do porozumienia. Dla mnie sprawa jest jasna, chcę tu zostać - dodał. Benitez przyznał, że dobrze czuje się w Liverpoolu. - Zarówno ja, jak i moja rodzina, jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że tu jesteśmy. Klub się ciągle rozwija, są plany budowy nowego stadionu, wszystko idzie w dobrym kierunku - stwierdził. - Mogę zostać tu bardzo długo. Moim marzeniem jest poprowadzić drużynę na nowym obiekcie. Kiedyś nawet żartowałem, że jeśli zaproponują mi 20-letnią umowę... to ją podpiszę. Może nie zmieniłem zdania? - dodał szkoleniowiec.