INTERIA.PL: Dość szybko obudziliście się z pięknego snu. Po znakomitym początku sezonu przyszedł kryzys i to wcale nie taki mały. Maciej Bartoszek, trener GKS-u: - Dlaczego Pan tak uważa? Wygraliście jedno z ostatnich sześciu spotkań. To nie wystarczy? - A brał Pan pod uwagę tylko Bełchatów, czy inne zespoły również? Rozmawiam z trenerem GKS-u, więc pytam o GKS. - Proszę spojrzeć więc na inne drużyny. Jagiellonia wystartowała jeszcze lepiej od nas, a w ostatnich czterech kolejkach zdobyła tyle samo punktów, co my. Mimo tego, że ostatnio nie wygrywaliśmy, to nasza strata do lidera wcale się nie powiększyła. To chyba dobrze, prawda? Przyznam jednak Panu rację, że znaleźliśmy się w małym dołku. Ale to normalne, tak funkcjonują organizmy piłkarzy. Spadek formy nie przyszedłby tylko wtedy, jak miałbym dwa równorzędne zespoły i przygotowywał je na różne sposoby. Słabsza dyspozycja musi w pewnym przyjść, nie ma innej opcji. Mimo to, uważam, że GKS wygląda dobrze i cały czas punktuje. Nierówny jest jednak też wicelider [Korona Kielce], bo zaczął przeciętnie, potem szło mu znakomicie i ostatnio zdobył tyle "oczek", co my. Skupmy się jednak na Bełchatowie. - Uważam, że w dwóch ostatnich meczach zabrakło nam szczęścia. Przegraliśmy u siebie ze Śląskiem, a mogliśmy zremisować. Podział punktów miał z kolei miejsce w Lubinie, gdzie to my powinniśmy wygrać. Jak widać, zgubiliśmy trzy "oczka", dzięki którym moglibyśmy być teraz na podium. My naprawdę prezentujemy się dobrze i nie przestaliśmy punktować. Punktujecie jednak i mniej, i rzadziej. - To prawda, choć najważniejsze jest, że nie straciliśmy kontaktu z czołówką. Nie jest Panu szkoda, że drużyna nie potrafiła skorzystać na potknięciach i Jagiellonii, i Korony? - Trochę szkoda, ale już trudno. Na pewno w kilku meczach, w których przegraliśmy, wcale nie byliśmy gorszym zespołem. I właśnie to nas najbardziej denerwuje! Jak analizujemy dane spotkanie, to jasno widać, że albo rozdaliśmy prezenty, albo nie wykorzystaliśmy jakichś "setek". Potem mamy do siebie nawzajem żal i pretensje, że nie zdobyliśmy tylu punktów, ile można było. Cóż, taka jest piłka. Rozmawiał Piotr Tomasik