Wizyta w Gdyni lidera grupy D wywołała ogromne zainteresowanie - po raz pierwszy w tym sezonie hala zapełniła się do ostatniego miejsca, a biletów zabrakło już dzień przed meczem. Kibice nie mieli jednak okazji oglądać znakomitego Juana Carlosa Navarro, który jest drugim strzelcem oraz drugim podającym swojego zespołu. Z udziału w tym spotkaniu wykluczyła go kontuzja lewej stopy. W pierwszym meczu ekipa trenera Xaviera Pascuala triumfowała 88:61 i w rewanżu, pomimo absencji Navarro, również nie miała problemów z odniesieniem zwycięstwa. Tylko na początku spotkania Katalończycy natrafili na bardziej zdecydowany opór gospodarzy. Po tej porażce drużyna trenera Tomasa Pacesasa straciła szansę na awans do Top 16. W Asseco zdecydowanie słabiej zagrał Donatas Motiejunas, który do tej pory zdobywał w Eurolidze średnio ponad 16 punktów na mecz. Gospodarze wyraźnie przegrali również walkę na tablicach (w zbiórkach było 43:26 dla przyjezdnych). Goście od samego początku starali się dogrywać piłki do podkoszowych zawodników - Kosta Perovic i Erazem Lorbek szybko zdobyli po cztery punkty, ale mistrzowie Polski dzielnie dotrzymywali faworytom kroku. W 9. minucie po dwóch wolnych Fiedora Dmitriewa gdynianie wyszli nawet na prowadzenie 13:12. W drugiej kwarcie zaznaczyła się już przewaga Barcelony. Po rzucie za trzy Joe Inglesa drużyna z Hiszpanii wygrywała 19:14, a w 16. minucie po jednym wolnym Anglika już 29:19. Gospodarze starali się rewanżować trafieniami zza linii 6,75 metra - zaliczyli je Piotr Szczotka i Przemysław Zamojski, ale nie byli w stanie zastopować rozpędzonych rywali. W zespole goście znakomicie spisywał się rozgrywający Victor Sada, który w pierwszym meczu nie zdobył punktu, a w Gdyni został najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania. Hiszpan rzucił 17 punktów, a w poprzednich sześciu konfrontacjach tylko 11. Słabiej radził sobie natomiast Pete Mickael, który przebudził się dopiero w trzeciej kwarcie. Amerykański skrzydłowy zdobył w niej 8 punktów, a Barcelona pokazała swoje prawdziwe oblicze. Pierwsze 7 minut drugiej połowy mistrzowie Hiszpanii wygrali aż 14:2 (jedyne punkty w tym okresie rzucił dla gdynian Oliver Lafayette) i w 27. minucie objęli prowadzenie 50:28. Na tle znakomicie dysponowanych przeciwników gospodarze byli całkowicie bezradni. Popełnili mnóstwo banalnych błędów i co chwila nadziewali się na kontry i skuteczne rzuty gości. W 35. minucie po serii trzech celnych trójek w wykonaniu Sady, Lorbeka i Chucka Eidsona Barcelona wygrywała aż 69:32. Powiedzieli po meczu: Xavier Pascual (trener Barcelony): "Nie dość, że zagraliśmy dobrze w defensywie, to rywale mieli problemy ze skutecznością i nie trafili wielu rzutów z otwartych pozycji. Także do naszej postawy w ataku nie mam specjalnych zastrzeżeń. Spodziewaliśmy się, że pod nieobecność Navarro Asseco zwietrzy swoją szansę na zwycięstwo. I faktycznie, na początku meczu mieliśmy pewne problemy, ale później gra układała się po naszej myśli. Juan Carlos nie wystąpił w Gdyni z powodu kontuzji lewej stopy. To nie jest poważny, ale dość bolesny uraz i dlatego zdecydowaliśmy się dać mu trochę odpocząć od koszykówki. Taka firma jak Barcelona zawsze musi grać o najwyższe trofea. W tym sezonie również chcemy wygrać wszystkie rozgrywki, w których bierzemy udział. Zdajemy sobie jednak sprawę, że w Eurolidze podobne plany ma jeszcze kilka zespołów, dlatego krok po kroku zdążamy do tego celu. Na razie to się udaje, bo nie przegraliśmy spotkania". Tomas Pacesas (trener Asseco Prokom): "Ciężko coś powiedzieć po takiej porażce. W każdym elemencie byliśmy gorsi od Barcelony, a to spotkanie przegraliśmy w trzeciej kwarcie. Nie wiem z jakiego powodu drużyna zagrała w ten sposób. To był bowiem nasz najgorszy mecz w tym sezonie. Może zdeprymowała nas hala pełna kibiców? Dotknął nas dziwny paraliż, baliśmy się dzisiaj grać szybciej i zdecydowanie w ataku. Mieliśmy bardzo dużo strat, przegraliśmy też walkę na tablicach. Udało nam się co prawda zatrzymać rywali na poziomie 76 punktów, co jest dobrym wynikiem, niemniej nasza gra zespołowa w ofensywie totalnie zawiodła. Na pewno brakowało nam punktów Motiejunasa i Lafayette'a. Barcelona to drużyna z innej półki, absolutnie najlepsza obecnie drużyna Euroligi. Nie zmienia to faktu, że w pewnym momencie zabrakło nam atutów, które wcześniej nie zawodziły, czyli waleczności i determinacji". Asseco Prokom: Łukasz Seweryn 10, Adam Łapeta 7, Oliver Lafayette 7, Piotr Szczotka 5, Donatas Motiejunas 5, Jerel Blassingame 4, Przemysław Zamojski 3, Adam Hrycaniuk 2, Fiedor Dmitriew 2, Przemysław Frasunkiewicz, Michael Kuebler. Barcelona: Victor Sada 17, Erazem Lorbek 15, Kosta Perovic 10, Joe Ingles 9, Pete Mickael 8, Chuck Eidson 8, Marcelinho Huertas 5, Boniface Ndong 2, Fran Vazquez 2, Xavier Rabaseda, C.J. Wallace.