Lech pod wodzą byłego gracza Barcelony gra w ostatnich tygodniach koszmarnie - cały czas w takim samym, powolnym tempie, nie zdobywa bramek, ma mało punktów. Przymierzani do walki o mistrzostwo kraju poznaniacy zajmują dopiero siódme miejsce na półmetku rozgrywek, mający przy tym tyle samo punktów straty do lidera co przewagi nad strefą spadkową. Na szczęście dla "Kolejorza", teraz do Poznania przyjadą dwie drużyny również tkwiące w kryzysie - 14. ŁKS Łódź i 15. Zagłębie Lubin. Jeśli Lech te dwa spotkania wygra, zapewne przesunie się w tabeli o kilka miejsc, a Bakero będzie miał argument, że klub liczy się w walce o puchary. We władzach Lecha Bakero ma słabą pozycję - za jego odwołaniem są wszyscy, poza właścicielem Jackiem Rutkowskim. A to jego zdanie jest wiążące. Dziś zarząd wydał komunikat, w którym ogłosił, że "jest dalece nieusatysfakcjonowany i zaniepokojony poziomem gry oraz wynikami, jakie w ostatnim czasie osiąga drużyna prowadzona przez trenera Jose Mari Bakero". To poważne ostrzeżenie dla Baska, że jego pozycja w klubie jest zagrożona. Jednocześnie zarząd Lecha ogłosił, że "został zmuszony do wnikliwego przeanalizowania potencjału zespołu oraz możliwości dalszej współpracy z trenerem". Taka analiza nastąpi po meczu z Zagłębiem i jeśli w sztabie szkoleniowym nastąpią zmiany, to właśnie dopiero wtedy. Ocenie zostaną poddani też piłkarze, którzy regularnie zawodzą na całej linii. Co ciekawe, Lech mógłby się pozbyć Bakero bez żadnych konsekwencji finansowych. Jak się bowiem dowiedzieliśmy nieoficjalnie, trener nie ma od kilku miesięcy podpisanej umowy z klubem.