Po spotkaniu największe gromy spadły na głowę arbitra Krzysztofa Zdunka, na którym nie pozostawił suchej nitki trener Amiki Stefan Majewski. Piłkarze winą za porażkę obarczają głównie siebie, a zwłaszcza cofnięcie się do obrony po strzeleniu gola, który dał Amice prowadzenie. - Nie wiem skąd się to bierze, ale jesteśmy nauczeni takiej gry, że prowadząc cofamy się. Zamiast zbliżać się do pola karnego przeciwnika, dobić rywala, my cofamy się na własną "16" i bronimy się - powiedział w rozmowie ze "Sportem" Arkadiusz Bąk. Pomocnik również zwrócił uwagę, na faworyzujące "Białą Gwiazdę" sędziowanie pana Zdunka. - Wisła powinna otrzymać dwie czerwone kartki, ale gospodarzom przecież nie można było czegoś takiego zrobić - dodał Bąk. - Wisła miała takiego farta, że wprost wierzyć się nie chce. Piłka tańczyła na naszym polu karnym, aż spadła pod nogi Frankowskiego. Tak samo szczęśliwie doszedł do strzału Kłos - stwierdził zawodnik z Wronek.